Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury w sprawie podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Były senator Aleksander Gawronik został ostatecznie uniewinniony.
Prokuratura oskarżyła znanego w latach 90. biznesmena i byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgadzał się na publikację nazwiska podczas procesu obu instancji) o to, iż nakłaniał pracowników ochrony firmy Elektromis do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, który zaginął w 1992 roku.
Kluczowy fragment oskarżenia brzmiał: "chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy, dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary, stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany".
Proces Gawronika toczył się przed poznańskim Sądem Okręgowym od stycznia 2016 roku.
W 2022 r. sąd uniewinnił oskarżonego o podżeganie do zabójstwa Ziętary byłego senatora.
W styczniu 2024 r. orzeczenie to podtrzymał sąd apelacyjny. Sam Gawronik po prawomocnym uniewinnieniu, odnosząc się do sprawy, mówił, że trudno "zachować twarz, nazwisko, w sytuacji, kiedy wszyscy opowiadają dyrdymały".
W maju 2024 r. prokuratura wystąpiła do SN o kasację tego wyroku. Dzisiaj kasacja ta została oddalona jako "oczywiście bezzasadna".
Trzeba się zgodzić, że ta sprawa - sprawa, która się toczy 32 lata i w gruncie rzeczy nie doprowadza do żadnego efektu, to porażka organów ścigania państwa polskiego na ogromną skalę - mówił, uzasadniając postanowienie SN sędzia Jerzy Grubba. Jak dodał, wprawdzie mieliśmy do czynienia z zaangażowaniem organów państwa w celu wykrycia sprawców, ale "efekty tej sprawy są mizerne".
Sędzia nawiązał do słów wypowiedzianych podczas rozprawy przed SN przez obrońcę Gawronika mec. Pawła Szwarca, który ocenił, że sprawa zaginionego w 1992 r. Ziętary należy do trzech największych porażek wymiaru sprawiedliwości - obok sprawy zabójstwa gen. Marka Papały oraz morderstwa b. premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony.
Oskarżający w tej sprawie prok. Piotr Kosmaty powiedział dziennikarzom po orzeczeniu SN, że nie czuje porażki. Gdybym dysponował tym samym materiałem dowodowym dzisiaj, zdecydowałbym się na oskarżenie - zaznaczył.
Obecny w SN Gawronik wyraził satysfakcję z orzeczenia. Ale 10 lat postępowania tego się nie cofnie - dodał jednocześnie Gawronik.
Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i z "Gazetą Poznańską". Zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu miał zostać uprowadzony i zamordowany.
1 września 1992 r. około godz. 8.40 Jarosław Ziętara wyszedł ze swojego mieszkania przy ul. Kolejowej 49 w Poznaniu. Do siedziby "Gazety Poznańskiej" miał zaledwie kilka ulic, ale nigdy tam nie dotarł.
W 1999 r. został uznany za zmarłego; dzięki temu na bydgoskim cmentarzu jego rodzina mogła umieścić symboliczną tablicę. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.
Śledztwo - wówczas w sprawie uprowadzenia - poznańska prokuratura rejonowa wszczęła dopiero po roku, we wrześniu 1993 r. Natomiast dopiero od 2011 r. zaczęto badać tę sprawę pod kątem kwalifikacji zabójstwa. Do sądów trafiły wątki nakłaniania do zabójstwa dziennikarza oraz udziału w uprowadzeniu Ziętary.
W 2019 r. prokuratura umorzyła - wobec niewykrycia sprawców - wątek postępowania dotyczący zabójstwa.