20 ratowników z pięcioma psami tropiącymi wyruszyło na poszukiwania 40-letniej turystki z Warszawy, która zaginęła w Tatrach. Z powietrza wspiera ich śmigłowiec. To już trzeci dzień poszukiwań, ale na razie nie udało się natrafić na żaden ślad kobiety. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, 40-latka miała jeszcze w sobotę wieczorem odwołać kurs, którym planowała wracać z Zakopanego.
Zostały przeszukane rejony Hali Gąsienicowej, rejon od Krzyżnego do Świnicy, w tym również Orla Perć, rejon Giewontu, Nosala. Nie natrafiono na poszukiwaną - mówi RMF FM ratownik dyżurny TOPR Tomasz Wojciechowski.
40-letnia Joanna Felczak przyjechała do Zakopanego w sobotę 19 września. Wyszła z pensjonatu znajdującego się niedaleko Kuźnic w niedziele rano i od tego czasu nie ma z nią kontaktu.
Strona Śladem Zaginionych, której twórcy są w kontakcie z rodziną zaginionej informuje, że Joanna Felczak zostawiła w pokoju prawie wszystkie swoje rzeczy, które zabierała zazwyczaj w góry. Miała ze sobą tylko mały plecak (prawdopodobnie koloru brązowego) portfel i telefon. Według autorów strony, 40-latka cierpi na depresję.
Zaniepokojeni zniknięciem turystki właściciele pensjonatu powiadomili policję, a ta Tatrzańskiego Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Na razie nie natrafiono na żaden jej ślad.
Telefon 40-latki jeszcze we wtorek był włączony. Próby łączenia się z nim nie powiodły się, a wysyłane wiadomości pozostały bez odpowiedzi. Później przestał logować się w sieci. Być może rozładowała się jego bateria. Niestety takiego telefonu nie można już dokładnie namierzyć. Policji udało się ustalić stacje, w których w ostatnich godzinach logował się aparat.
Choć nie ma pewności, czy poszła w Tatry i co się dalej się wydarzyło, jednak pewne wskazówki podpowiadają, że mogła pójść w góry. Przez krótką chwilę jej telefon zalogował się w rejonie Hali Gąsienicowej - wyjaśnił rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Joanna Felczak miała zarezerwowany bilet na kolejkę linową na Kasprowy Wierch na niedzielę rano, ale z niego nie skorzystała. Nie wiadomo, czy spóźniła się na swoja kolejkę, czy zmieniła plany. Miała także jeszcze w sobotę wieczorem odwołać kurs, którym planowała wracać z Zakopanego. Także nie wiadomo, z jakiego powodu to zrobiła.
Policja apeluje do wszystkich, którzy w niedzielę byli w rejonie Hali Gąsienicowej i mogli widzieć 40-letnią szczupłą blondynkę o niebieskich oczach i wzroście 175 cm, aby kontaktowali się z najbliższą jednostką policji lub numerem 112.
Do TOPR-u zgłaszają się turyści, który twierdzą, że widzieli podobną do zaginionej osobę w różnych częściach Tatr. Jedna z tych osób mówi, że widziała zaginioną w niedziele około południa w rejonie szlaku na Zawrat. Kilka osób poinformowało też o plecakach odnalezionych w górach. Wszystkie te sygnały są sprawdzane.
Tylko dzisiaj ratownicy odnaleźli trzy plecaki i fragmenty sprzętu turystycznego. Nic jednak nie wskazuje na to, by któraś z tych rzeczy należała do zaginionej. Wciąż więc nie wiadomo, co stało się z Joanną Felczak.
Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy fakty@rmf.fm albo skorzystać z formularza WWW.