Chciałem zabić Jaques’a Chiraca - przyznał policji mężczyzna, który strzelał w Paryżu w stronę francuskiego prezydenta. Niedoszły zamachowiec to Maxime Brunerie, 25-letni zwolennik skrajnej prawicy. Do incydentu doszło w czasie parady z okazji narodowego święta Francji.
Do incydentu doszło tuż po rozpoczęciu tradycyjnej defilady z okazji 14 lipca. Mężczyzna miał schowany karabin w pudle na gitarę - wyjął broń w momencie, gdy pod Łukiem Triumfalnym przejeżdżał otwierający defiladę prezydent Francji Jacques Chirac. Mężczyzna, po oddaniu jednego strzału, został obezwładniony przez Paryżan, oglądających coroczną defiladę na Polach Elizejskich.
Obserwowałem paradę, kiedy przejeżdżał prezydencki samochód, tłum zafalował. Dwa trzy metry na prawo zobaczyłem mężczyznę, który celował do prezydenta - opowiadał jeden ze świadków incydentu. Ktoś złapał napastnika za rękę, ktoś inny zabrał mu strzelbę - dodał.
Według francuskiego MSW nie chodzi o zamach polityczny, gdyż dobrze zorganizowany zamachowiec używa zazwyczaj broni większego kalibru. Ponadto podczas przesłuchania młody neonazista sprawiał wrażenia całkowicie niezrównoważonego psychicznie. Został zresztą przewieziony do szpitala.
Posłuchaj także relacji paryskiego korespondenta RMF Marka Gładysza:
Na wieść o zamachu w Paryżu, władze Włoch zwiększyły ochronę wokół francuskich placówek w Rzymie. Szczególnie chroniona jest francuska ambasada, gdzie wieczorem ma odbyć się przyjęcie z okazji święta narodowego Francji. List z wyrazami współczucia wysłał do Chiraca prezydent Włoch, Carlo Azeglio Ciampi.
14 lipca - data zburzenia Bastylii w 1789 roku i rozpoczęcia Rewolucji Francuskiej - jest we Francji świętem narodowym. Co roku na Polach Elizejskich odbywają się tradycyjne defilady francuskiej armii.
foto RMF
06:45