Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces, wytoczony pisarzowi Pawłowi Huelle przez prałata Henryka Jankowskiego. Ksiądz zarzuca mu naruszenie dóbr osobistych.
Kapłan poczuł się obrażony publikacją w "Rzeczpospolitej", w której Huelle napisał o nim, że "przemawia jak gauleiter, gensek, nie jak kapłan", a za dobra materialne mógłby się wyrzec polskości.
Pisarz napisał felieton, bo jak mówi, stanął w obronie ludzi poniżanych w niedzielnych kazaniach księdza Jankowskiego. Na dzisiejszą rozprawę przyszedł bez prawnika. Twierdzi, że to, co napisał, to wolność słowa, a treść jego felietonu to klasyczny pamflet.
Prałat chciał na początku, by to prokuratura ścigała pisarza. Prokuratorzy uznali jednak, że ksiądz może złożyć jedynie pozew cywilny o zniesławienie. Ks. Jankowski domaga się od pisarza przeprosin na łamach dziennika oraz wpłaty 100 tys. zł na potrzeby Domu Dziecka w Gdańsku-Oliwie.
Huelle w felietonie pt. "Rozumieć diabła" napisał m.in., że wielokrotnie jest pytany za granicą o fenomen ks. prałata Jankowskiego. Zazwyczaj odpowiadam - zgodnie z prawdą - że kapłan ten zupełnie nie rozumie Ewangelii i przeciwstawia się ostentacyjnie nauczaniu papieża. Że jest po prostu mutacją polskiego endeka z moczarowską, komunistyczną fobią plucia na obcego: Żyda, pedała, euroentuzjastę. Że to chory człowiek, nieszczęśliwy w gruncie rzeczy i potłuczony, który polskość wymieniłby w każdej chwili na dowolny paszport - volksdeutscha, Irakijczyka czy Rosjanina - gdyby szły za tym piękne szaty, nowe limuzyny, tytuły i ordery - przypinane do jego białego, przypominającego styl pułkownika Kadafiego munduru, w którym tak lubi się przywdziewać - napisał autor "Weisera Dawidka".