18 kwietnia Lew Rywin ma stawić się w zakładzie karnym Warszawa-Mokotów. Taką decyzję podjął rano stołeczny sąd okręgowy. Nie oznacza to jednak, że producent rzeczywiście trafi na dwa lata za kratki.
Sąd podjął decyzję, bo musiał zrobić to w ciągu 14 dni po otrzymaniu uzasadnienia wyroku. Na rozpatrzenie oczekują wciąż wnioski obrony o odroczenie czy zawieszenie wykonania kary ze względu na zły stan zdrowia skazanego.
Sąd zajmie się nimi, gdy otrzyma ekspertyzy biegłych. Może się więc okazać, że w ciągu najbliższych trzech tygodni zapadnie jakaś inna decyzja w sprawie odbywania kary. Np. Rywin do więzienia pójdzie, ale po kilku dniach z niego wyjdzie. Ale może być też tak, że już za kratkami pozostanie.
Tym bardziej, że mokotowski zakład karny ma oddział szpitalny i trafiają tam chorzy więźniowie z całego kraju. Mecenasi Rywina zapowiedzieli, że złożą kasację do Sądu Najwyższego.
Przed więzieniem przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie, gdzie producent filmowy ma odsiadywać karę, był Konrad Piasecki. Posłuchaj jego relacji:
W grudniu ubiegłego roku, sąd prawomocnie skazał Lwa Rywina na dwa lata więzienia za pomocnictwo w płatnej protekcji. Złożył on wydawcy „Gazety Wyborczej” propozycję zapłacenia 17,5 miliona dolarów łapówki w zamian za korzystne zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji.
Na rozstrzygnięcie wciąż czeka kwestia, czy prokuratura wznowi śledztwo, które miałoby ustalić, czy istniała, a jeśli tak, to kto należał do słynnej grupy trzymającej władzę. Według raportu posła Zbigniewa Ziobry, Rywina do Agory wysłała grupa, w której skład wchodzili Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Lech Nikolski, Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty.