Były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević niezmiennie utrzymuje, że jest niewinny. Tego stanowiska bronił też podczas zakończonego wczoraj po popołudniu przesłuchania. Aresztowany wczoraj rano były dyktator nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów. Trybunał w Hadze ma nadzieję, że po aresztowaniu Miloszevicia, władze w Belgradzie przekażą go Trybynałowi przed końcem tego roku.

REKLAMA

"Nie dostaniecie mnie żywego" - tak deklarował jeszcze przedwczoraj Slobodan Miloszević. Po ponad dobie oblężenia jego willi i strzelaninie z policją, były przywódca Jugosławii dobrowolnie oddał się w ręce wymiaru sprawiedliwości. Pierwszą próbę aresztowania Miloszevicia podjęto przedwczoraj nad ranem. Jednak atak specjalnego oddziału policji został odparty przez ochroniarzy i prawdopodobnie przez grupę wiernych byłemu prezydentowi żołnierzy. O jawne popieranie Miloszevicia oskarżono szefa sztabu jugosłowiańskiej armii generała Nebojszę Pavkovicia. Dopiero po nadzwyczajnym posiedzeniu władz kraju uzgodniono, że były prezydent musi trafić do aresztu. Potem w posiadłości byłego prezydenta wyłączono prąd i wodę. Jednocześnie trwały negocjacje z Miloszeviciem. Jego współpracownicy - członkowie partii socjalistycznej przekonali go, że powinien się poddać. W willi byłego dyktatora Jugosławii policja odkryła skład broni. Znaleziono tam 30 sztuk broni automatycznej, w tym granatniki, 3 karabiny maszynowe, rakietnice, a także dwie skrzynki granatów ręcznych i dużą ilość amunicji. Jednocześnie zarekwirowano 23 pistolety, w tym 3 należące do córki Miloszevicia - Mariji. To właśnie ona oddała kilka strzałów w powietrze w chwili aresztowania byłego prezydenta. Doszło do tego wczoraj nad ranem. Brat Slobodana - Borislav Miloszević nie szczędził słów krytyki pod adresem nowych władz Serbii i Jugosławii: "Uważam, że ten krok jest dużym błędem. Obecne władze serbskie udowodniły jedynie jak są marne i słabe. Są gotowe sprzedać każdego za garść dolarów". Pytany o to dlaczego Slobodana Miloszevicia nie aresztowano w październiku, zaraz po dojściu do władzy opozycji tylko dopiero teraz Borislav Miloszević odpowiadał wczoraj: ”To proste - jutro Kongres Stanów Zjednoczonych ma zadecydować o przyznaniu Jugosławii 50 milionów dolarów pomocy. Podstawowym warunkiem, by tak się stało jest rozpoczęcie współpracy z Międzynarodowym Trybunałem w Hadze”. Na razie Miloszevicia przewieziono do aresztu w Belgradzie, gdzie będzie oczekiwał na swój proces. Jest on oskarżony o nadużycie władzy i kradzież pieniędzy z państwowej kasy. Grozi mu za to kara 5 lat więzienia. Jednak jak zapewnia serbski minister spraw wewnętrznych - Duszan Mihajlović, eksprezydent nie zostanie wydany w ręce Międzynarodowego Trybunału w Hadze, który oskarża Miloszevicia o zbrodnie wojenne. Opinie obywateli byłej Jugosławii w związku z aresztowaniem są podzielone. Jedni odczuwają ulgę, inni uważają, że "to najgorsza rzecz jaka mogła się przydarzyć Jugosławii". "Slobodan Miloszević powinien był raczej popełnić samobójstwo niż poddać się. Teraz wiemy, że jest nie tylko złym politykiem, ale także tchórzem" - tak w wywiadzie dla sieci CNN wypowiadał się o nim były premier Jugosławii Milan Panić.

Komentarze zagraniczne

"To dobra wiadomość dla wszystkich, którzy od tak dawna walczą o pokój i sprawiedliwość na Bałkanach" - napisał w specjalnym komunikacie sekretarz spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Robin Cook. "Czekaliśmy na tę chwilę od dawna. Sprawiedliwości stało się zadość" - powiedziała rzeczniczka prezydenta Francji Jacquesa Chiraca. "Zawsze podkreślałem, że wierzę w młodą jugosłowiańską demokrację" - to z kolei wypowiedź przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego. Robert Pszczel, rzecznik NATO, podkreślił, że sprawiedliwość musi zostać wymierzona i że jest to konieczne dla stabilności na Bałkanach:

Na razie jednak przedstawiciele serbskich władz twierdzą, że o wydaniu byłego prezydenta do Hagi nie może być mowy. Moskwa jednoznacznie ocenia, że aresztowanie Miloszevicia to wewnętrzna sprawa Jugosławii. I zdecydowanie popiera władze w Belgradzie, które uznały, że były prezydent powinien być sądzony w kraju.

foto EPA

00:45