Do zakończenia Tour de Ski zostały dwa etapy. Eksperci uważają jednak, że o wygranej zdecyduje mordercza wspinaczka na Alpe Cermis. "To z biegiem nie ma nic wspólnego. Ludzie chcą zobaczyć ból na naszych twarzach. Tylko raz w roku kilkadziesiąt wariatek "dmucha" pod górę, na którą nikt by na rowerze nie podjechał" " - mówi Justyna Kowalczyk. Liderką cyklu jest Marit Bjoergen. Polka traci do niej 7 sekund.
W sobotę zawodniczki pokonają w Val di Fiemme 10 km techniką klasyczną ze startu wspólnego, ale o losach zawodów zdecyduje niedzielny podbieg na Alpe Cermis.
Zawodniczki ruszą ze stadionu przy Lago di Tesero. Po pięciu kilometrach przyjdzie czas na ostatni akord Tour de Ski - na dystansie 3650 m narciarki pokonają przewyższenie 425 m (metę usytuowano na wysokości 1278 m). Największy kąt nachylenia wynosi 28 proc., a średni ponad 12 proc.
Drugiego takiego wyzwania w sezonie nie ma. Ta góra wymaga wiele respektu i rozwagi - przyznał niemiecki narciarz Tobias Angerer, a jego rodak Axel Teichmann dodał: Nie można na ułamek sekundy tracić koncentracji, bo można zgubić rytm. A wtedy mordęga jest podwójna.
Narciarze już się przyzwyczaili do Alpe Cermis. Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałem słowa krytyki z ich strony. Zresztą po raz drugi wzniesienie przed zawodowcami może pokonać na nartach każdy chętny i śmiałków nie brakuje - wyjaśnił dyrektor Pucharu Świata w biegach i pomysłodawca TdS Juerg Capol.
Według niego finałowy podbieg w pełni ukazuje piękno narciarstwa biegowego i wysiłek zawodników. Trasa jest tak ustawiona, że kibice praktycznie patrzą im w twarz. A za pośrednictwem 15 stacji telewizyjnych, które w tym roku przeprowadzą bezpośrednią relację, krąg sympatyków dyscypliny znacznie się rozszerza - dodał Capol.
Optymizmu nie pomysłodawcy Tour de Ski nie podziela niemiecka biegaczka Stefanie Boehler, która porównała wspinaczkę na Alpe Cermis do... spędu bydła. To droga przez mękę. Tortury - powiedziała.
Eksperci zastanawiają się, czy pierwsza linię mety Tour de Ski minie Marit Bjoergen czy Justyna Kowalczyk. Polka nie przekreśla szans Therese Johaug. W czwartek przyznała, że to właśnie filigranowej Norweżki obawia się najbardziej.
Ten etap jest dopasowany do jej charakteru, budowy ciała i stylu biegania - powiedziała Kowalczyk. Norweżka przed rokiem uzyskała zdecydowanie najlepszy czas finałowego odcinka, a imprezę ukończyła na drugim miejscu.
Marit Bjoergen w trzech ostatnich latach nie startowała w TdS, więc nie bardzo wiem, czego się po niej spodziewać na Aple Cermis - dodała Kowalczyk.
Liderka jest jednak przekonana o własnej sile. Jest szansa, by w końcu Norweżka wygrała Tour de Ski. Jeszcze dwa odcinki przed nami, ale jestem dobrej myśli - przyznała Bjoergen.