Uszkodzenie trzech linii przesyłowych na północy stanu Ohio było prawdopodobnie przyczyną największej awarii energetycznej w historii Stanów Zjednoczonych – powiedział szef Północnoamerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Energetycznego Michalel Gent.

REKLAMA

Jesteśmy niemal pewni, że problem zaczął się w Ohio - powiedział Gent, stojący na czele grupy ekspertów, próbujących dociec, dlaczego czwartkowa awaria rozszerzyła się z północnego-wschodu i środkowego zachodu USA na Kanadę i dlaczego nie mogła zostać powstrzymana.

Według Genta system, mający zapobiec eskalacji awarii i jej kaskadowemu rozszerzaniu się prawdopodobnie przestał funkcjonować po uszkodzeniu pierwszych trzech linii przesyłowych.

Po kilkudziesięciogodzinnym chaosie życie w Nowym Jorku wróciło prawie do normy. Działa już metro, a na słynnym Times Square ponownie zaświeciły wszystkie neony. Nowojorczycy mogą wybrać się także do któregoś z teatrów, które wznowiły pracę na Brodwayu.

Awaria rozpoczęła się w czwartek wieczorem od nagłego spadku zasilania sieci na terenie kanadyjskiej prowincji Ontario oraz stanów Michigan i Ohio. Zaraz potem wyłączenia prądu rozszerzyły się na pięć stanów północnego-wschodu USA, w tym na aglomerację nowojorską.

Energetyczny kataklizm dotknął łącznie około 50 mln ludzi w USA i Kanadzie. W wypadkach związanych z awarią, m.in. w pożarach spowodowanych przez palące się świece, poniosło śmierć pięć osób - trzy w USA i dwie w Kanadzie.

Nowojorska giełda przy Wall Street przeżyła największą awarię energetyczną w gospodarczej historii USA, a tym samym pierwszą wielką próbę alarmową od czasu zamachów 11 września 2001 r., niemal bezproblemowo. Odczuwalne będą natomiast gospodarcze konsekwencje awarii. W Nowym Jorku straty, spowodowane paraliżem działalności firm i instytucji, obliczane są wstępnie na 750 mln dol.

08:20