Prawie 40 mln zł zaległego podatku akcyzowego umorzył rafinerii Trzebinia Urząd Celny w Krakowie - dowiedziało się RMF. W efekcie decyzji urzędników firma wpłaciła do budżetu zaledwie 15 proc. sumy należnej państwu.
Zakład w Trzebini wypracowuje gigantyczne, kilkudziesięciomilionowe zyski: 50 mln zł w 2002 roku, 60 mln zł w roku 2003 oraz 33 mln zł w pierwszych miesiącach tego roku.
I tak oto tak dobrze prosperujący zakład wystąpił o umorzenie prawie 40 mln zł niezapłaconego podatku akcyzowego. Krakowski urząd celny do prośby się przychylił i tym samym trzebińska rafineria zamiast 46 mln zł odprowadziła do budżetu państwa zaledwie 15 proc. tej kwoty.
Dlaczego kwoty nie rozłożono na raty lub nie umorzono tylko części? Podatnik wnioskował akurat o umorzenie takiej, a nie innej kwoty podatku - z rozbrajającą szczerością odpowiada Dariusz Pyżyk, szef urzędu. Ponadto jak dodaje: Przemawiał za tym słuszny interes podatnika jak i przede wszystkim względy społeczne i gospodarcze, z którymi mamy do czynienia w tym rejonie. Jak również pozytywna opinia o celu użyczenia pomocy publicznej udzieloną przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
Gdyby nie umorzenie – dodaje szef urzędu celnego – rafinerii groziłoby nawet bankructwo. Od 1 maja, zgodnie z nową ustawą, każdy producent paliw musi prowadzić tzw. skład podatkowy. Zgodę na to mogła dostać tylko ta firma, która nie miała żadnych zaległości.
Okazało się jednak, że większość podobnych przedsiębiorstw ma długi podatkowe. W związku z tym minister finansów w liście do urzędów celnych pod koniec kwietnia wydał decyzję, która dopuszczała rozłożenie długów na raty. Gdyby pismo ministra dotarło do urzędu celnego kilkanaście dni wcześniej - nie trzeba byłoby umarzać długów Trzebini.
Podobnie jak wysokość umorzonej kwoty spore wątpliwości budzą powody, dla których sama firma wystąpiła z takim wnioskiem do urzędu celnego. Prezes rafinerii Grzegorz Ślaka twierdzi, że nawet mniejsza kwota mogłaby zabić tę firmę – w tym sensie, że musielibyśmy ten podmiot zamknąć. Zaproponowałem Skarbowi Państwa, aby pozwolił zainwestować w nowoczesne technologie, aby stworzyć firmę europejską, firma mogła zarobić.
O ulgowej taryfie dla zakładu w Trzebini najprawdopodobniej zdecydowały wzajemne układy i powiązania. Szefem rady nadzorczej jest Janusz Wiśniewski - do niedawna pełniący obowiązki prezesa Orlenu, głównego udziałowca Trzebini, wielki miłośnik żużla. Podobnie jak Krzysztof Janik z SLD. Dodajmy, że Trzebinia sponsoruje klub żużlowy Unia Tranów. Tylko na to w tym roku wydała oficjalnie ponad 1,2 mln złotych.
Sprawę umorzenia długów podjęto niezwykle szybko. Niewykluczone, że ma to związek z wchodzącym w życie prawem unijnym mówiącym, że każde umorzenie podatku powyżej 100 tys. euro musi zostać zaopiniowane przez Komisję Europejską. Decyzja musiała zapaść wcześniej, tak by nikt z zewnątrz nie mógł się przyjrzeć bliżej przepływom finansowym w firmie.
Pytaniem otwartym pozostaje jednak: kto w tej sprawie mógł pociągnąć za sznurki. Najprawdopodobniej był to ktoś z „górnej politycznej półki” – urzędnik z ministerstwa, poseł... Trudno bowiem uwierzyć, że decyzja o umorzeniu tak znacznej sumy zapadła bez konsultacji z tzw. górą.
Ale na to pytanie można odpowiedzieć nie wprost – analizując, kto na umorzeniu zyskał najwięcej. Bez wątpienie to główny udziałowiec Trzebini – PKN Orlen oraz grupa prywatnych akcjonariuszy. Choć lista prywatnych współwłaścicieli rafinerii nie jest znana publicznie, to w Trzebini głośno mówi się o zaangażowaniu w tę cześć akcji Jana Kulczyka. Dodajmy, że Skarb Państwa ma niespełna 10 proc. udziałów w firmie.
Jak udało się ustalić reporterom RMF, działalność niektórych osób w rafinerii Trzebinia może być powiązana z działaniem typowym dla mafii paliwowej. Związek z tym ma działająca do zeszłego roku spółka Petronaft.
Dochody rafinerii mogłyby być jeszcze większe, gdyby właśnie nie Petronaft – spółka zależna od rafinerii. Wszelki handel produktów wytworzonych w rafinerii Trzebinia odbywał się przez spółkę Petronaft. W związku z tym ona byłą wyłącznym sprzedawcą produktów rafinerii Trzebinia - mówi prezes rafinerii Grzegorz Ślak. Jednocześnie przyznaje, że funkcjonowanie takiej spółki nie było korzystne dla rafinerii:
To oznacza, że ktokolwiek chciał kupić jakikolwiek produkt rafinerii musiał zgłosić się tylko i wyłącznie do Petronaftu. Spółka kupowała produkt od rafinerii i sprzedawała go klientom - oczywiście z zyskiem dla siebie. W ten sposób powstawał - podejrzany pod względem możliwości korupcji - system marż. A wskazuje na to choćby bilans, z jakim w zeszłym roku spółka skończyła swoją działalność - 18 mln zł strat.
Niewątpliwie duże podmioty w różnego rodzaju holdingach mają bardziej przejrzyste reguły działania. W spółkach mniejszych – tam, gdzie te obowiązki sprawozdawczo-finansowe są bardziej unormowane ta kontrola jest trudniejsza - mówi Wojciech Miłoszewski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
System sprzedaży produktów naftowych poprzez osobną spółkę i marże funkcjonował także w innych rafineriach. Sprawę cały czas bada prokuratura.