Biedaszyby - górnicza rzeczywistość rodem z XIX wieku, istnieje też na początku XXI stulecia. Na Śląsku, choć były od dawna, jest ich coraz więcej. To między innymi efektem zmian w polskim górnictwie w ostatnich latach. Na granicy Rudy Śląskiej i Świętochłowic w biedaszybach pracuje ok. 20 osób.
Na granicy dwóch śląskich miast węgiel zalega dość płytko. Żeby się do niego dostać, trzeba po zrobionej z gałęzi drabinie zejść do niewielkiej dziury w ziemi. Kilka metrów niżej zaczyna się coś, co przypomina kopalniany chodnik. Największe mają średnicę 10 - 15 m.
Większość meżczyzn, pracujących w biedaszybach to byli górnicy. Pracują razem, po 2 – 3 osoby. Każda taka brygada ma swój szyb, do którego schodzi po węgiel. Dostają 5 zł za worek wydobytego surowca.
Kilka otworów jest już zasypanych, bo ziemia ze skarpy, spod której wydobywany jest węgiel osunęła się. W kilku innych miejscach ziemia zaczyna pękać. Ale mimo ryzyka, mężczyźni cały czas przychodzą do pracować w biedaszybach. Jak mówią, muszą utrzymać rodziny, a wolą pracować niż kraść.
Foto: Marek Adamik RMF Katowice
09:10