Nadal nie ma wiadomości o 31 austriackich i niemieckich turystach, którzy już od dwóch miesięcy kolejno ginęli na Saharze w Algerii - taki komunikat podało dziś austriackie MSZ. Jest to reakcja na publikację wiedeńskiego tygodnika "Profil", który twierdzi, że miejsce pobytu turystów jest znane, i że trwają pertraktacje z porywaczami.
Według tygodnika, powołującego się na MSZ, Austriacy mieli powrócić już w czasie obecnych świąt. Rzekomo przygotowany był nawet samolot, który miał ich przywieźć. Według wiedeńskiej prasy, dementi pojawiło się, bo szefowa MSZ Benita Ferrero-Waldner naruszyła umowę z Niemcami, w myśl której należało zachować milczenie wokół rozmów z porywaczami. Na linii Berlin-Wiedeń miało nawet dojść z tego powodu do ostrych rozmów.
Według internetowej witryny informacyjnej WorldNetDaily.com, zaginieni turyści wpadli w ręce Mohtara Belmohtara, jednookiego szefa bandy przemytników i terrorystów, który panuje w południowo-wschodniej Algierii. To barwa postać określana przez ekspertów jako mieszanina Robin Hooda z Osamą bin Ladenem.
Jako nastolatek Belmohtar walczył w Afganistanie przeciwko Rosjanom, potem wrócił do kraju i zajął się łupieniem bogatych. Nigdy jednak nie zabijał swych ofiar, czasami też wspomagał biednych. W ostatnich miesiącach bandyta wrócił do swej przeszłości wojownika islamu i zawiązał sojusz z ekstremistyczną organizacją powiązaną z al-Qaedą. Zdaniem francuskiego wywiadu, grupa ta prawdopodobnie planowała atak gazowy na metro w Londynie.
Tymczasem austriackie i niemieckie biura podróży, bojąc się o los swoich klientów, zawiesiły organizowanie wycieczek na Saharę. Od razu skorzystali z tego Francuzi, Włosi i Hiszpanie. W okresie przedświątecznym wykupili wszystkie zwolnione miejsca. Sezon turystyczny na Saharze kończy się w kwietniu, od maja będzie tam już zbyt gorąco.
Foto: www.profil.at
17:20