Pół roku po uprowadzeniu, a następnie uwolnieniu na Saharze turystów z Austrii i Niemiec do jednego z nich zadzwonił przywódca porywaczy. Rozmowa - jak mówił były zakładnik - utrzymana była w przyjacielskim tonie.
Ingo Blackman - Austriak z Salzburga - opowiadał, że przywódca terrorystów zapytał go, jak się czuje. Ucieszył się, kiedy usłyszał, że dobrze, przeprosił za porwanie i podkreślił polityczne, a nie bandyckie motywy porwania i dodał kilka nieznanych szczegółów.
Blackman usłyszał, że kiedy wojsko ruszyło odbić zakładów, porywacze zostawili ich nie dlatego, że nie mogli zabrać ze sobą, ale po to, by nie narażać ich życia w strzelaninie. Zakładnikom wydawało się tak już dawniej, ale ich przypuszczenia potwierdziły się dopiero wczoraj.
Po ok. 20 minutach pogawędkę zakończono. Nie wiadomo, czy obaj panowie powiedzieli sobie "do zobaczenia".
09:30