Surfer odnaleziony dwa dni temu na Bałtyku zmarł w szpitalu. 50
letni Wrocławianin spędził na desce surfingowej 20 godzin, dryfując
po Zatoce Gdańskiej. Został uratowany przez gdańskich rybaków.
Zziębnięty trafił do szpitala w Gdyni. Lekarze oceniali jego stan jako
dobry.
Dziś niespodziewanie mężczyzna zmarł. Prawdopodobnie z powodu
zatoru płucnego lub zawału serca. Ostatecznie przyczyny zgonu określi
sekcja zwłok.