Wstrzymano planowe zabiegi, przyjęcia do szpitala, zwolniono do domów tych, którym pomoc szpitalna nie jest konieczna. Powolna agonia służby zdrowia w Zakopanem trwa. Wczoraj wprawdzie pojawił się nowy dyrektor szpitala i nowe obietnice, ale mało kto w nie wierzy...
Zakopiańskiemu szpitalowi, zadłużonemu na ponad 13 mln zł, brakuje pieniędzy na normalne funkcjonowanie i wypłaty dla pracowników. To właśnie z tego powodu z pracy zwolniło się wielu lekarzy, a wczoraj przestało funkcjonować pogotowie ratunkowe. Zadania stacji przejęła grupa wolontariuszy, zorganizowana doraźnie przez TOPR.
Wczoraj na stanowisko dyrektora placówki została mianowana Regina Tokarz - skarbnik starostwa i jednocześnie dotychczasowa przewodnicząca społecznej rady szpitala. Jak zapowiedziała, zrobi wszystko, by nie dopuścić do upadku zakopiańskiego ZOZ-u.
Nie będzie wypisywania chorych ze szpitala. Będzie funkcjonował oddział ratunkowy i ambulatorium. Nie zaprzestaną działalności wszystkie oddziały, z wyjątkiem oddziału zakaźnego. Co więcej, Regina Tokarz zapowiada przyjęcie nowych lekarzy.
Skąd jednak dyrekcja weźmie na to fundusze, nie wiadomo. Starosta tatrzański mówi nawet o apelach do biznesmenów.
Ale w szpitalu, gdzie sytuacja jest fatalna, nikt już w zapewnianie nie wierzy. Bardzo wielu pacjentów wypisano do domów, lekarze, który od czerwca dostają tylko połowę kwoty, są zmuszani do pełnienia bezpłatnych dyżurów w pogotowiu. Nie dziwi więc, że są kolejne zwolnienia. Lekarz, który pełnił dyżur w niedzielę, złożył wypowiedzenie.
06:10