Małżeństwo P. wypłacało sobie gigantyczne pieniądze z Amber Gold. Tylko Marcin P. w ubiegłym roku na umowach zlecenie "zarobił" ponad 9,7 mln złotych - pisze "Wprost". Tygodnik donosi także, że szefowie Amber Gold mogli być słupami dla ludzi schowanych w cieniu.

Dziennikarze tygodnika ustalili, że dopiero w połowie lipca delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Gdańsku sporządziła plan śledztwa. Co ciekawe, nie dotyczy ono całej działalności państwa P., a tylko jednego z wątków.

A dokładnie przestępstwa, które miało być popełnione do 15 maja 2012 r. Chodzi o kwotę 25 mln zł. Amber Gold miało wprowadzić w błąd swoich klientów. Wpłacali oni pieniądze na zakup złota, a w rzeczywistości spółka przeznaczała pozyskane środki na inne cele. Podstawą wszczęcia śledztwa było zawiadomienie banku BGŻ z 15 maja 2012 r. Bankowcy podejrzewali, że Amber Gold może prać brudne pieniądze.

Plan śledztwa zawiera bardzo interesujące fakty na temat przeszłości i interesów państwa P.

I tak np. z planu śledztwa wynika, że małżeństwo P. wypłacało sobie gigantyczne pieniądze z Amber Gold. Umowy za pracę to od 200 do 600 tysięcy złotych, ale dużo większe kwoty pojawiają się za umowy zlecenie. W 2010 Katarzyna P. otrzymała 3,3 mln złotych, a Marcin P. 4,2 mln złotych. Rok później ponad 9 mln złotych. Co ciekawe, w 2009 roku w areszcie śledczym w Słupsku zadeklarował do rozliczenia podatkowego roczne dochody w wysokości - uwaga! - 572, 89 złotych.

Na film "Wałęsa" Amber Gold przekazał 3 mln złotych

Plan śledztwa wskazuje także kwoty, jakie państwo P. wpłacali na rzecz różnych instytucji, np. na dominikański kościół św. Mikołaja przekazali 1,5 mln złotych. Na zoo wyłożyli 3,1 mln złotych. Do tego dochodzą pieniądze przeznaczone na film o Lechu Wałęsie.

Dziennikarze "Wprost" przy tej okazji wspominają rozmowę z Marcinem P., który twierdził, że to sam "prezydent Adamowicz odwiedził ich biuro i przywiózł ofertę sponsorowania filmu. (...) Daliśmy producentom 2 mln złotych". Prezydent twierdzi, że jedynie wysłał pism. W piątek producent filmu o Wałęsie oświadczył, że pieniądze z Amber Gold trafią do depozytu bankowego do czasu wyjaśnienia sprawy. Według informacji "Wprost" .P mieli przekazać na film w reżyserii Andrzeja Wajdy 3 mln złotych plus VAT.

Przyjaciel "Nikosia" w tle

Śledczy badają także, skąd mogły pochodzić pieniądze na start. W sprawie pojawia się nazwisko biznesmena z bogatą przeszłością Mariusza O. Wielu jego przyjaciół to trójmiejscy gangsterzy, m.in. nieżyjący Nikodem S. ps. Nikoś.

Zakładamy, że mogli być chronieni przez ludzi służb, którzy mają wpływy w organach ścigania, wymiaru sprawiedliwości i świecie polityki - wyjaśnia śledczy, którego cytuje tygodnik.

Łagodna prokurator

O wyrokach na Marcina P. szeroko rozpisywała się prasa. Nie dziwi więc, że dziennikarze pytają kto "zawalił" sprawę. W gdańskiej prokuraturze Amber Gold zajmowała się prokurator. Barbara K. Jej decyzje są rzeczywiście zastanawiające. 15 grudnia 2009 roku dostaje zawiadomienie z Komisji Nadzoru Finansowego, która zarzuca spółce prowadzenie działalności bankowej bez zezwolenia. Pani prokurator odmawia wszczęcie śledztwa, umarza postępowanie. Robi tak choć sąd wytyka jej m.in., że nie ustalono źródeł finansowania Amber Gold. Nie weryfikuje ani nie zabezpiecza dokumentów spółki. Sąd nakazuje prowadzić sprawę dalej, prokurator zamawia opinię biegłych. Jest styczeń 2011 roku. Po półtora roku pisma nie ma, a pani prokurator nie naciska na eksperta, by się pośpieszył. W tej chwili pani prokurator jest na zwolnieniu chorobowym. "Do pracy najpewniej nie wróci" - usłyszeli dziennikarze w prokuraturze.

Gdzie jest złoto?

Podczas śledztw okazało się, że nie ma śladu po dużych ilościach złota, które rzekomo kupował Marcin P. Prezes Amber Gold pokazał śledczym jedynie fakturę opiewającą na zakup kruszcu za nieco ponad 145 tysięcy. A przecież Amber Gold przyjął setki milionów złotych od swoich klientów - ludzie lokowali swoje pieniądze w "złote lokaty".

Gdy śledczy pytali państwa P. o majątek, ci stwierdzili, że mają na koncie 17,5 mln złotych, 15 mln w pożyczkach, które udzielili i 120 kg złota, nieruchomości na ponad 30 mln samochody i inny majątek.

Podczas przeszukań ABW znalazła w mieszkaniach 57 kg złota, kilogram platyny oraz srebro - mniej niż kilogram.

Agenci weszli do mieszkań P., bo ci dali im pretekst

Agenci ABW i prokuratorzy weszli do mieszkania Katarzyny i Marcina P., bo w końcu śledczy mieli pretekst. Prezes spółki złożył w sądzie rejestrowym potwierdzenie przelewu, które wygląda na podrobione. Śledczy wreszcie mogą dobrać się do papierów Amber Gold.