Gdańska prokuratura postawiła szefowi Amber Gold sześć zarzutów. Mężczyzna został przesłuchany. Otrzymał też dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju oraz wydania paszportu.
Właściciel Amer Gold był przez kilka godzin w piątek przesłuchiwany przez śledczych. Usłyszał sześć zarzutów. Chodzi m.in. o oszustwo, wyłudzenie, użycie podrobionych dokumentów, naruszenie przepisów bankowych i rachunkowych oraz poświadczenie nieprawdy.
Górna granica ustawowego zagrożenia za te przestępstwa wynosi 5 lat pozbawienia wolności - mówił Wojciech Szelągowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Marcin P. przyznał się do części postawionych mu zarzutów.
Zobacz treść zarzutów postawionych Marcinowi P.
Dopiero w nocy z czwartku na piątek zakończyły się przeszukania w siedzibie Amber Gold i lokalach związanych z działalnością spółki. W sumie sprawdzono 10 spółek oraz 4 mieszkania. Zabezpieczono pół tysiąca segregatorów z fakturami i przelewami. Dopiero po analizie tych dokumentów będzie wiadomo, czy możliwe jest postawienie Marcinowi P. mocniejszych zarzutów. Wtedy może mu grozić nawet 10 lat więzienia.
Podczas przeszukania obiektów należących do Marcina P. i jego żony funkcjonariusze ABW natrafili także na 57 kilogramów złota, kilogram platyny oraz mniej niż kilogram srebra. Kruszce przechowywane były w siedzibie Amber Gold, a nie w mieszkaniu małżeństwa P. Teraz zabezpieczone sztabki są badane w Narodowym Banku Polskim. Eksperci mają stwierdzić, czy to rzeczywiście szlachetny kruszec, jakiej próby i ile dokładnie waży.
Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, Marcin P. usiłował sprzedać 2,5 kilograma należącego do Amber Gold złota w Narodowym Banku Polskim. W jego imieniu w banku centralnym zjawił się pełnomocnik, ale na dokumentach do tej transakcji było wskazane nie konto Amber Gold, a teściowej Marcina P.
Do transakcji miało dojść już po tym, jak szef Amber Gold zapewniał, że ma pokrycie w złocie, aby spłacić klientów. NBP nie kupił złota Amber Gold, a zatrzymane pełnomocnictwo przekazał do prokuratury.
Parabank Marcina P. przez cztery lata działał bez pozwolenia - ujawnia "Rzeczpospolita". Gazeta podała, że nikt nie sprawdził, czy firma ma prawo handlować złotem. Jej szef wykorzystał więc lukę w polskim prawie. Jako osoba karana nie miał szans na wpis do rejestru firm handlujących złotem, dlatego obracał nim bez zezwolenia.
Handel złotem lub np. platyną to tzw. działalność kantorowa, która jest rejestrowana i kontrolowana przez Narodowy Bank Polski. NBP nie sprawdził jednak, czy firma, która działa na rynku i prowadzi szeroką kampanię promocyjną, jest do rejestru wpisana. Nie zrobiła tego także żadna inna instytucja publiczna.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zajmuje się Amber Gold w związku z trzema zawiadomieniami: klientów spółki, Komisji Nadzoru Finansowego i Banku Gospodarki Żywnościowej.
Postępowanie dotyczące ewentualnych nieprawidłowości związanych z działalnością Amber Gold z zawiadomienia KNF prowadzi od początku lipca tego roku. W grudniu 2009 r. KNF zawiadomiła śledczych o tym, że Amber Gold może prowadzić działalność bankową bez odpowiedniej licencji.
Kolejny wątek w sprawie parabanku Marcina P. to podejrzenie prania brudnych pieniędzy przez spółkę. Zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do prokuratury w połowie czerwca od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego za pośrednictwem BGŻ.
Gdańscy śledczy prowadzą też postępowanie sprawdzające w sprawie zawiadomienia złożonego na początku sierpnia przez prezesa Amber Gold. Dotyczy ono "podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych, pracowników Komisji Nadzoru Finansowego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego". Komisja Nadzoru Finansowego umieściła Amber Gold na tzw. liście ostrzeżeń publicznych, ponieważ ma wątpliwości, czy spółka nie wykonuje czynności bankowych bez licencji. W ubiegłym tygodniu Plichta został przesłuchany przez prokuratorów w tej sprawie.