Winny złamania przepisów, niewinny śmierci licealistów - orzekł katowicki sąd, skazując na rok więzienia w zawieszeniu Mirosława Sz., opiekuna wycieczki, którą ponad 2 lata temu porwała lawina pod Rysami.
Sąd, opierając się na opinii biegłych, uznał, że nie da się jednoznacznie udowodnić, by opiekun i uczestnicy wyprawy sami podcięli lawinę. Biegli wskazywali przede wszystkim na przyczyny naturalne obsunięcia się śniegu i dlatego nauczyciel nie może odpowiadać za śmierć 8 osób – uzasadniał sędzia.
Jednocześnie uznał, że nie zwalnia to oskarżonego z innych zarzutów: niezachowania ostrożności w trudnych warunkach pogodowych, niezaangażowania przewodnika górskiego, zabrania w góry zbyt licznej grupy. Tu, według sądu, wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Kara została zawieszona na trzy lata.
Prokuratura żądała dla oskarżonego dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Obrona domagała się uniewinnienia Mirosława Sz. Sam oskarżony jest zdania, że zejścia lawiny nikt nie mógł przewidzieć. Jego adwokat jest przekonany, że lawina zeszła samoistnie, a zatem opiekunowi nie można przypisać winy za tragedię. Zaznaczył, że będzie namawiał swojego klienta do złożenia apelacji.
Ojciec dwójki braci, którzy zginęli w lawinie, jako jedyny z rodziców ofiar uważa, że to właśnie nauczyciel jest odpowiedzialny za doprowadzenie do tragedii. Argumentacja biegłych, na której sąd oparł swoją decyzję, mnie nie przekonuje – mówił reporterowi RMF po wygłoszeniu wyroku. Wg niego to nauczyciel odpowiada za podcięcie lawiny.
Lawina, która 28 stycznia 2003 roku porwała pod Rysami wycieczkę z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion" z tyskiego liceum, zabiła 8 z 13 młodych turystów. Wśród nich było dwóch braci. "Oni są tam ze mną" – posłuchaj reportażu Marcina Buczka.
Był to najtragiczniejszy wypadek w historii polskich Tatr.