Minister środowiska Henryk Kowalczyk oskarża władze stolicy o zaniedbania. Chodzi o wciąż nierozstrzygnięty przetarg na wywóz śmieci, a obecne umowy kończą się pierwszego stycznia. "Grozi nam paraliż śmieciowy, Warszawa może być drugim Neapolem, jeśli chodzi o zawalenie odpadami" - ostrzega minister środowiska. Z kolei miasto oskarża ministra o zamykanie kolejnych instalacji do odbioru odpadów ze stolicy.

Minister Kowalczyk przypomniał, że od nowego roku w stolicy ma zacząć obowiązywać nowy system śmieciowy, zgodny z rozporządzeniem z lipca 2017 roku. W tej sprawie miasto rozpisało przetarg na odbiór i zagospodarowanie śmieci. Firmy odwołały się od niego, a rację im przyznała Krajowa Izba Odwoławcza. 

Dlatego wciąż nie wiadomo, kto odbierze odpady od warszawiaków po Nowym Roku. 4 grudnia miasto otworzy oferty przetargowe. Zostanie niezwykle mało czasu na rozstrzygnięcie sprawy, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o rewolucję - zbiórkę pięciu frakcji odpadów zamiast trzech (odpady mokre, suche segregowane i szkło), wymianę pojemników i nowe harmonogramy odbioru. Miasto przygotowuje plan awaryjny, do czasu rozstrzygnięć, byle śmieci nie zalegały w altankach.

Będzie trzeba wyrzucać śmieci do tych pojemników, które są. Będzie trzeba przestrzegać tego podziału, który jest aktualnie w samej altance - mówi wiceprezydent stolicy Michał Olszewski. Minister środowiska twierdzi jednak, że przez zaniechania ratusza miasto może być zasypane odpadami. 

Grozi nam paraliż śmieciowy, Warszawa może być drugim Neapolem, jeśli chodzi o zawalenie odpadami -  ostrzega Kowalczyk. Według przedstawicieli ministerstwa, istnieje realne zagrożenie, że przetarg śmieciowy w Warszawie nie zostanie rozstrzygnięty, bądź firmy, które wygrają, nie zdążą w miesiąc przygotować się do nowych zasad zbiórki. Minister środowiska ocenił, że prawdopodobnym jest, że w razie problemu z przetargiem władze stolicy powierzą konieczność zorganizowania nowego sytemu Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania (MPO) w ramach tzw. postępowania in-house. Kowalczyk odniósł się jednak do sytuacji, jaka zaistniała latem w stołecznej dzielnicy Mokotów, gdzie MPO przejęło odbiór śmieci po firmie Lekaro. Minister wskazał, że w wielu miejscach odpady zalegały w upale ponad dwa tygodnie, co stwarzało zagrożenie sanitarne. Według ministerstwa ta sytuacja stwarza obawy, czy MPO jest przygotowane do odbioru śmieci z całej aglomeracji.

Ministerstwo wini więc miasto, a miasto ministerstwo. Według wiceprezydenta Olszewskiego, minister przyczynił się do obecnej sytuacji uchylając pozwolenia na działanie kolejnym instalacjom do przetwarzania śmieci.

Minister używa każdego drobnego argumentu, żeby daną instalację zamknąć - twierdzi Olszewski. Olszewski ocenił ponadto, że obowiązujące rozporządzenie (z 2017 r.) nie spowoduje istotnego podniesienia poziomu recyklingu odpadów, a wpłynie na pewno na podniesienie kosztów, co odbije się na mieszkańcach

Największa instalacja - odbierająca 1/3 śmieci z Warszawy ma być zamknięta z końcem stycznia! Bo nie spełnia warunków a Mazowsze jako jedyne nie ma wojewódzkiego planu gospodarki odpadami - odpowiada Kowalczyk. 

(nm)