"Cześć. Nazywam się Zarka. Kocham swoich rodziców". Tak po polsku przedstawiła się naszemu reporterowi Krzysztofowi Zasadzie sześcioletnia Afganka, ranna trzy tygodnie temu w udo podczas wymiany ognia między afgańską policją a rebeliantami. Dziewczynka leczona jest w wojskowym polowym szpitalu w polskiej bazie Ghazni.
Każdy tutaj zna Zarkę. Dziewczynka jest bardzo dzielna. Znakomicie radzi sobie i z bólem fizycznym i psychicznym - rozłąką z rodzicami. Jak każde dziecko uwielbia się bawić, rysować - opowiadają opiekujący się dziewczynką żołnierze z bazy Ghazni.
Dziewczynka trafiła do szpitala w polskiej bazie trzy tygodnie temu. Została tam przetransportowana śmigłowcem Medevac po tym, jak została przypadkowo postrzelona w udo w wymianie ognia między afgańską policją a rebeliantami.
Dziecko ma uszkodzony nerw kulszowy i wymaga skomplikowanej operacji neurochirurgicznej. Koszt zabiegu i rehabilitacji oszacowano na 35 tys. złotych.
Operacja ma być przeprowadzona w szpitalu wojskowym w Bydgoszczy. Znalazł się bowiem sponsor, który gotów jest sfinansować transport i operację Zarki za granicą. Inaczej Zarka poruszałaby się o kulach. A to biorąc pod uwagę traktowanie kobiet w Afganistanie, byłaby tragedia na całe życie.