Mimo starań nie rozpoczął się jeden z najgłośniejszych procesów dotyczących wydarzeń z najnowszej historii Polski. Warszawskim sędziom nie udało się wysłuchać aktu oskarżenia wobec dziesięciu generałów, których prokuratura obciąża odpowiedzialnością za śmierć 44 osób w Grudniu 1970 roku.
Proces nie wystartował z przyczyn formalnych. Obrona wniosła o zwrócenie sprawy do gdańskiej prokuratury, która przez 8 lat prowadziła śledztwo. Jak wiadomo to właśnie wspomniane "powody formalne" uniemożliwiły już raz przeprowadzenie procesu i wydanie wyroków. Te same "względy formalne" mogą postawić pod znakiem zapytania los kolejnego podejścia do osądzenia winnych wydarzeń na Wybrzeżu. Odpowiedź na pytanie czy tak się faktycznie stanie - poznamy jutro. Przeniesienie procesu z Gdańska do Warszawy spowodowało, że tylko nieliczni poszkodowani w grudniu 70. roku mogą obserwować jego przebieg. Na salę stawili się za to licznie z kwiatami zwolennicy generała Jaruzelskiego. Oni nie mają wątpliwości, że Jaruzelski zapobiegł rozlewowi krwi. Najwyraźniej zdanie to podzielają obrońcy generała, którzy wnoszą o ponowne skierowanie sprawy do prokuratury - powiedział mecenas Kazimierz Łojewski. "To jest nonsensownie ujęty akt oskarżenia. Daje sprawcę kierowniczego, natomiast nie ma ani jednego sprawcy bezpośredniego". Posłuchaj wypowiedzi mecenasa Łojewskiego:
Prokurator Bogdan Szegda uważa wnioski obrony za bezzasadne. Oskarżeni w procesie Grudnia 70. mają od 65 do 82 lat. Każdy dzień zwłoki w rozpoczęciu procesu powoduje, że może on w się w ogóle nie skończyć. Oskarżyciele posiłkowi nie mają wątpliwości, że wnioski obrony to wybieg. Chodzi o przeciągnięcie procesu - mówi Piotr Łukasz Andrzejewski, oskarżyciel posiłkowy z ramienia Solidarności:
W poniedziałek adwokaci Jaruzelskiego złożyli wnioski o zwrot akt sprawy do prokuratury w celu uzupełnienia braków w śledztwie. Ostrzegli, że odrzucenie tego wniosku przez sąd uniemożliwi im wykonywanie funkcji obrońców. Podobnie postąpiło dwóch innych oskarżonych. Adwokaci oskarżonych domagają się także ustalenia, czy strzały do protestujących nie były efektem obrony koniecznej. Przekonują również, że generał Jaruzelski nie wydał rozkazu otwarcia ognia.
Na ławie oskarżonych zasiedli: 78-letni dziś generał Wojciech Jaruzelski, ówczesny szef MON-u, jego zastępca generał Tadeusz Tuczapski, były wicepremier Stanisław Kociołek oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. "W Polsce Ludowej postawienie przed sądem winnych śmierci 44 robotników w grudniu ‘70 roku nie było możliwe. W III Rzeczpospolitej, państwie demokratycznym z niezawisłym wymiarem sprawiedliwości, proces w tej sprawie ma charakter iluzoryczny" - pisze "Rzeczpospolita". Akt oskarżenia wobec 12 osób oskarżonych w sprawie Grudnia wpłynął do gdańskiego sądu w marcu 1995 roku. Pierwszy raz sąd zebrał się rok później. Akt oskarżenia udało się w końcu odczytać w czerwcu roku 1998. Potem sprawę przeniesiono z Gdańska do Warszawy.
Przypomnijmy; do masakry doszło podczas protestów przeciwko drastycznym podwyżkom cen. Zginęły 44 osoby. W czasach PRL-u nikt nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności.
23:25