Polscy żołnierze, którzy za kilka dni wylecą do Iraku nie otrzymali dotąd pieniędzy na zakup dodatkowego wyposażenia. Za przysługujące im ustawowo prawie 1300 zł mieli sobie sami kupić m.in. termoprzepuszczalną bieliznę, ochraniacze na kolana, zestawy witamin, a nawet dodatkowe leki przeciwbólowe.

O swoich problemach żołnierze z 10. Opolskiej Brygady Logistycznej poinformowali dziennikarzy pocztą elektroniczną. Niestety, kontakt z nimi jest utrudniony, ponieważ są już na zgrupowaniu przygotowawczym w Szczecinie.

Dowódca brygady potwierdza jedynie, że żołnierze narzekają. Okazuje się jednak że nie tylko na brak pieniędzy na wojskowe wyprawki. Także sprzęt, którym już dysponują, pozostawia wiele do życzenia.

Ich rękawice nie są wystarczająco odporne na ciepło i można przez nie poparzyć się od rozgrzanej broni. Podobnie metalowe manierki – parzą w usta, gdy się z nich pije. Żołnierze skarżą się także na jakość ochronnych gogli – te, które są na wyposażeniu polskiej armii nie sprawdzają się w pustynnym klimacie; przepuszczają piasek i pył.

Żołnierze narzekają także na to, że tuż przed wyjazdem skrócono im urlopy. Teraz będą mogli spędzić z rodzinami 2 – 3 dni, zamiast obiecanych 5.

Problemami wyjeżdżających do Iraku żołnierzy zainteresował się warszawski reporter RMF. Rozmawiał z wiceministrem obrony narodowej. Janusz Zemke mówi, że pretensje żołnierzy są bezpodstawne, ponieważ obiecane 1,3 tys. zł to nie są pieniądze na doposażenie, tylko to są pieniądze na różne sprawy indywidualne. Posłuchaj relacji Jana Mikruty:

15:45