Oenzetowska agencja do spraw uchodźców oraz główne międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka domagają się rewizji polityki imigracyjnej Australii. Szczególną krytykę wzbudziły warunki życia w obozach dla uchodźców oraz najnowszy pomysł władz w Canberze, by zapłacić afgańskim przybyszom za powrót do kraju.
"Plan dotyczy około 4 tysięcy osób" - wyjaśniał minister do spraw imigracji Phillip Ruddock. Nie wyjaśnił, na jak wielką szczodrość australijskich władz mogą liczyć uchodźcy, którzy zdecydowali się na powrót do ojczyzny, ale tamtejsza prasa sugeruje, że chodzi o trzy tysiące dolarów australijskich, czyli nieco ponad półtora tysiąca dolarów amerykańskich plus koszty przelotu. W kilku australijskich miastach przeciwko rozporządzeniu władz demonstrowali działacze praw człowieka. "Zamknąć Ruddocka, uwolnić uchodźców" - pod takim hasłem przebiegała manifestacja w Darwin. Dwa dni temu zakończył się 16-dniowy strajk kilkuset uchodźców w ośrodku Woomera. Część Afgańczyków na znak protestu zaszyła sobie usta, inni próbowali popełnić samobójstwo. Strajk zakończył się, bo władze obiecały zająć się problemem. Jak do tej pory niewielu uchodźców odpowiedziało na propozycję wyjazdu. Argumentują, że pochodzą z mniejszości narodowych i zmiana władz w Afganistanie nie oznacza, że ustały już wszelkie prześladowania. W obozach, na rozpatrzenie wniosków azylowych czeka ponad tysiąc Afgańczyków, trzy tysiące dostało już wcześniej tymczasowe wizy pobytowe.
rys. RMF
16:15