Na salach operacyjnych Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie nie było spisów narzędzi chirurgicznych, według których instrumentariuszki powinny układać i liczyć przedmioty przed i po operacji. Ilością narzędzi różniły się też poszczególne zestawy chirurgiczne. Cała sprawa wyszła na jaw dopiero dwa lata temu, kiedy zmarła pacjentka, której w brzuchu zaszyto 30-centymetrową łopatkę chirurgiczną.
Dziś ma zapaść wyrok w tej bulwersującej sprawie. Lekarza, który operował kobietę i instrumentariuszkę asystującą przy zabiegu oskarżono o zaniedbanie obowiązków. Dzisiaj nasza reporterka próbowała rozmawiać z dyrektorem szpitala, w którym doszło do tego karygodnego zaniedbania. Dowiedziała się, że pan dyrektor jest zajęty. Kiedy jednak w końcu spotkała się z nim, dyrektor uciekł, nie odpowiadając na pytanie. W innym olsztyńskim szpitalu dyrekcja nie obawiała się rozmowy z naszą reporterką. Zapewniono ją, że w Szpitalu Miejskim pozostawienie wewnątrz pacjenta narzędzi chirurgicznych jest niemożliwe: „Narzędzia są dokładnie opisane co do jakości i ilości. Operator nie zakończy pracy jeżeli nie usłyszy, że wszystkie narzędzia się zgadzają” – mówiła Bożena Marcinkowska, dyrektor Szpitala Miejskiego w Olsztynie.
Foto: Archiwum RMF
12:25