Dysk z danymi klientów Banku Millennium odkrył na złomowisku i przekazał reporterowi RMF pewien student z Gdańska. Wśród tysiąca ważnych dokumentów były też numery kart kredytowych klientów.
Mam kolegę na złomie. Czasami ludzie przynoszą tam różne komputery. Poprosiłem go, aby mi odłożył mały twardy dysk - opowiada 21-letni student, który chce pozostać anonimowy.
Dysk był sprawny: Żadnego problemu nie miałem. Włożyłem i się uruchomił - powiedział nam mężczyzna. Po uruchomieniu okazało się, że na dysku znajduje się około tysiąca dokumentów, umów, faktur, reklamacji, prawie tysiąc maili, prywatnych i służbowych.
Najgorsze jest to, że były tam też zapisane nazwiska, imiona, adresy klientów, numery ich dowodów osobistych, nr PESEL oraz numery kart kredytowych. Mając dostęp do takich danych, osoby niepowołane mogłyby bez trudu okraść klientów banku, kupując np. za pomocą karty kredytowej w Internecie.
Przedstawicielka banku Millenium Agnieszka Zygo, z którą rozmawiał reporter RMF Roman Osica oświadczyła, że "nie ma pewności czy to dysk tego akurat banku":
Przedstawicielka Banku zapewniła, że w przypadku jakichkolwiek ewentualnych kradzieży wynikających z udostępnienia poufnych informacji z dysku - całą finansową odpowiedzialność weźmie na siebie Millenium.
Na razie nie wiadomo też, dlaczego dysk trafił na śmietnik. Prawdopodobnie komputer z dyskiem został przeznaczony do kasacji, ale kupił go od banku jeden z jego pracowników. To on mógł wyrzucić niepotrzebny mu nośnik pamięci.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura. Kto odpowie za ten skandal, o tym w relacji naszego reportera Wojciecha Jankowskiego:
O tej sprawie przeczytacie także w dzisiejszym "Super Expressie".