Tajemnica otacza sprawę wczorajszej katastrofy wojskowego iljuszyna w południowo-wschodnim Iranie. Maszyna leciała z Zahedanu, tuż przy granicy z Pakistanem do Kermanu. Roztrzaskała się o zbocze góry na kilkanaście minut przed lądowaniem. Zginęły 302 osoby. Oprócz 18-osobowej załogi ofiary to członkowie elitarnej Gwardii Rewolucyjnej.
Tu należy się wyjaśnienie. Iran jest jedynym krajem na świecie, w którym istnieją dwa rządy, dwie armie i dwa wymiary sprawiedliwości. Wszystkie instytucje rządowe mają swe rewolucyjne odpowiedniki kontrolowane przez najwyższego przywódcę religijnego - ajatollaha Alego Chamenei. To jemu bezpośrednio podlegaja 120-tysięczne siły Gwardii Rewolucyjnej.
Jak podają agencje informacyjne w chwili katastrofy w tej części Iranu panowały fatalne warunki atmosferyczne - śnieg, mgła i silny wiatr. Dlaczego więc pilot zdecydował się na lot w takich warunkach? Nieoficjalnie mówi się, że grupa gwardzistów przygotowywała jutrzejsza wizytę w Zahedanie ajatollaha Chamenei.
Wszystkie media przekazujące relacje z katastrofy nie wspominają słowem, że samolot mógł zostać zestrzelony, ale nie jest to wykluczone. Wczoraj irańska prawicowa gazeta „Kyhan” podała, że siły bezpieczeństwa rozbiły bandę handlarzy narkotyków, która miała trzy rakiety ziemia-powietrze.
Być może więcej wyjaśni się po znalezieniu czarnych skrzynek z iljuszyna.
Jedno jest pewne - w Iranie trwa czarna seria wypadków lotniczych. Po rewolucji islamskiej w 1979 roku kraj ten został objęty amerykańskimi sankcjami: nie mógł kupować części do boeingów i produkowanych w Europie, ale przy współpracy z Stanami Zjednoczonymi airbusów. Zaczął więc używać mało bezpiecznych samolotów konstrukcji radzieckiej - iljuszynów i antonowów. Próby skonstruowania własnych maszyn, w oparciu o pomoc ekspertów z byłego bloku wschodniego skończyły się tragicznie. W grudniu ubiegłego roku rozbił się w Iranie ukraiński antonow z 46 naukowcami pracującymi nad tym projektem.
Foto: Archiwum RMF
16:20