Sensacja na Filipinach - odnaleziono dwóch japońskich żołnierzy, którzy przez 60 lat ukrywali się w dżungli, bo bali się kary śmierci za dezercję. Nie wiedzieli, że II wojna światowa dawno się już skończyła.
Na wyspę Mindanao, gdzie odnaleziono mężczyzn, przylecieli już przedstawiciele ambasady Japonii na Filipinach, aby sprawdzić, czy ukrywający się Japończycy są rzeczywiście żołnierzami cesarskiej armii. Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauchi, mający obecnie 87 i 85 lat, ciągle przechowują dokumenty, które potwierdzają ich tożsamość.
Osiemdziesięciolatkowie należeli do osławionej japońskiej \"dywizji panter\", która walczyła na Mindanao. 80 proc. żołnierzy z tej jednostki zginęło lub zaginęło. Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauchi twierdzą, że po jednej z operacji nie mogli dołączyć do oddziału. Przestraszyli się więc, że dowódcy uznają ich za dezerterów i skażą na śmierć. O tym, że wojna się skończyła dowiedzieli się od japońskiego biznesmena i zarazem historyka-amatora, który na Mindanao szukał szczątków poległych żołnierzy ze swego kraju. Teraz mężczyźni chcą wrócić do kraju.
Zdaniem japońskich mediów, możliwe że w górach na wyspie ukrywa się jeszcze około 40 japońskich żołnierzy.
30 lat temu na filipińskiej wyspie Lubang odnaleziono oficera wywiadu japońskiego z czasów wojny. Hiroo Honoda nie chciał się poddać dopóki nie sprowadzono do niego jego byłego dowódcy. Dopiero on przekonał oficera, że wojna się już skończyła. Honoda wrócił do Japonii, ale wkrótce potem wyemigrował do Brazylii.