Historycy toczą dziś spór, gdzie zaczęła się II wojna światowa. Z podręczników dowiadywaliśmy się o salwach z niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein i heroicznej obronie polskiego Westerplatte.
1 września 1939 roku o godzinie 4:40, Niemcy bombardują śpiący Wieluń. Pięć minut później atakują Westerplatte. Dodajmy, że pierwszych strzałów na Westerplatte nie oddano z pancernika Schleswig-Holstein. Wcześniej odezwał się karabin maszynowy na latarni morskiej w Nowym Porcie. Dlaczego Szlezwik-Holstein nie zaczął strzelać o planowanej 4.45, posłuchaj w relacji trójmiejskiego reportera RMF Adama Kasprzyka:
Atak na Wieluń, na zapleczu frontu miał zniechęcić Polaków do jakiejkolwiek walki: Bombardując Wieluń, dokonując tutaj masakry, ten element wywołania chaosu i paniki, który Niemcy zakładali pewnie im się udał - mówi profesor Tadeusz Olejnik. Historyk od lat próbuje przywrócić prawdę o tragedii miasta, będącego wtedy blisko niemieckiej stolicy - bez wojska, bez obrony, bez przemysłu, bez komunikacji.
Był to po prostu poligon doświadczalny dla niemieckiej Luftwaffe - dodaje profesor. To był piątek, zwykły dzień targowy. 13-letni wtedy pan Eugeniusz Kołodziejczyk nad ranem stał niedaleko rynku razem z ojcem. Tego dnia – jak mówi - nie zapomni do końca życia.
Nikt nie liczył wtedy zabitych, ani rannych. Miasto zostało niemal doszczętnie zniszczone. Na Wieluń spadło prawie 400 bomb. Posłuchaj relacji reportera RMF Marcina Wąsiewicza: