Na pokładzie Tu-154, który runął w czwartek do Morza Czarnego mogła wybuchnąć bomba – twierdzą Rosjanie. Amerykanie wykluczają to i mówią, że w Rosyjski Samolot uderzyła przypadkowo ukraińska rakieta. Taką z kolei możliwość wyklucza prezydent Ukrainy, Leonid Kuczma, który mówi, że rakieta uległa samozniszczeniu zanim doszło do katastrofy.
Po pierwszych analizach na miejscu katastrofy okazało się, że na pokładzie TU 154 znajdowały się przedmioty nie będące częściami samolotu, ani fragmentami bagaży. Poinformował o tym szef Rosyjskiego Komitetu Bezpieczeństwa Władimir Ruszajło. Przedmioty te obecnie poddawane są badaniom. Według Ruszajły znalezienie ich, potwierdziło podejrzenia, że przyczyną katastrofy był wybuch na pokładzie samolotu. Zdaniem grupy prowadzącej dochodzenie nie można więc wykluczyć zamachu terrorystycznego. Tymczasem taką ewentualność odrzuciły Stany Zjednoczone. Według Amerykanów samolot został przypadkowo trafiony pociskiem ziemia - powietrze, wystrzelonym w czasie ćwiczeń armii ukraińskiej na Krymie. Jednak prezydent Ukrainy, Leonid Kuczma kategorycznie wyklucza, taką możliwość: "Mamy zapisy, które jednoznacznie wskazują, co działo się z pociskiem, o którym mówi się w mediach. Uległ on samozniszczeniu zanim doszło do katastrofy" - powiedział w Lublinie prezydent Ukrainy. Posłuchaj relacji naszego reportera Cezarego Potapczuka:
Foto: Cezary Potapczuk RMF Lublin
16:55