Policjanci kłamali, a biegły sporządził fałszywą opinię, by ich chronić – twierdzi kierowca, w którego samochód uderzył nieoznakowany radiowóz. Do kolizji doszło we wrześniu ubiegłego roku na jednym ze skrzyżowań w Kielcach.

Na skrzyżowaniu policyjny radiowóz uderzył w prawy bok malucha. Prokuratura umorzyła najpierw sprawę, uznając, że winny jest kierowca fiata 126p. Teraz będzie badać, czy oszustwa nie dopuścili się policjanci i biegły.

Funkcjonariusze twierdzą, że zatrzymali się na czerwonym świetle; gdy ruszyli, wjechał na nich maluch. Co innego widać jednak na taśmie z kamer umieszczonych na skrzyżowaniu. To rozpędzony radiowóz z dużą siłą uderzył w malucha, gdy ten na zielonym świetle opuszczał już skrzyżowanie.

Tymczasem biegły napisał w opinii to, co chcieli policjanci. Napisał ją – jak sam stwierdził – na podstawie kaset i zdjęć. Nie wiem, jaką kasetę pan biegły oglądał. Może jakiegoś pornosa, albo zdjęcia z „Playboya”. Gdyby oglądał tę kasetę z monitoringu, widziałby jak zdarzenie miało miejsce - mówi ojciec kierowcy malucha.

Według policjantów, radiowóz jechał na wezwanie i na sygnale. Dziś nie sposób tego jednoznacznie stwierdzić. Wiadomo, że tymczasowo zamocowany policyjny „kogut” był dla kierowcy malucha niewidoczny. Mimo braku rozstrzygnięcia, poszkodowany dostał już wezwanie do zapłaty 8 tys. złotych za zniszczenie radiowozu. Pod dokumentem podpisał się zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Kielcach.

15:35