W autobusie linii 205 nie było bomby, a pasażerowie po chwilach grozy wrócili na londyńską stację King’s Cross. O ewakuacji zdecydowano z powodu dymu, wydobywającego się z pojazdu. Okazało się jednak, że był to niewielki pożar.
Na miejsce przyjechali strażacy, którzy szybko uporali się z ogniem. Jednak pirotechnicy jeszcze przez kilkadziesiąt minut sprawdzali, czy na pokładzie autobusu nie ma ładunków wybuchowych. Okazało się jednak, że przyczyną pożaru była awaria silnika. Nikt nie doznał obrażeń.
Po seriach zamachów terrorystycznych, jakie w ostatnim czasie miały miejsce w Londynie, w całym mieście obowiązują zaostrzone środki bezpieczeństwa. Ulic, stacji metra i dworców kolejowych strzeże kilka tysięcy funkcjonariuszy, wielu z nich uzbrojonych jest w broń automatyczną.
Właśnie stacja King’s Cross stała się jednym z celów zamachów terrorystycznych z 7 lipca. Terroryści zdetonowali wówczas cztery ładunki wybuchowe, zabijając 56 osób.