Na pokładzie samolotu, który rano rozbił się w rejonie Morza Czerwonego było – wg ostatnich doniesień - 148 osób, w tym 135 turystów z Francji. Na miejsce wypadku ruszyły ekipy ratownicze, jednak szanse na odnalezienie żywych ludzi są prawie żadne. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną tragedii.

Egipska maszyna - Boeing 737, należąca do prywatnej firmy Flash Air, rozbiła się tuż po stracie z lotniska kurortu Szarm el Szejk. Samolot leciał do Francji. Po krótkim postoju w Kairze i wymianie załogi samolot miał ruszyć w rejs do Paryża. Na pokładzie maszyny było 142 pasażerów, w tym – jak podają światowe agencje – 135 francuskich turystów. Pozostali to Egipcjanie, 6 z nich to członkowie załogi.

Chwilę przed tragedią władze kairskiego lotniska poinformowały, że maszyna zniknęła z ekranów radarów. Przed katastrofą pilot nie sygnalizował żadnych problemów, nie nadał też żadnego wezwania o pomoc.

Do katastrofy doszło w momencie, gdy na świecie zaostrzono środki bezpieczeństwa w związku z groźbami ataków terrorystycznych. Władze w Kairze dalekie są od łączenia informacji wywiadowczych z tym co się stało nad Morzem Czerwonym. To wypadek – mówią - spowodowany problemami technicznymi.

Jednakże zdaniem francuskich ekspertów, nie można tego stwierdzić z całą pewnością, bez zbadania resztek samolotu, który spadł do morza. Wszak warunki atmosferyczne były korzystne, a Boeing 737 jest maszyną raczej bezpieczną. Być może samolot był stary i zużyty. O szczegółach posłuchaj w relacji paryskiego korespondenta RMF Marka Gładysza:

13:40