Nasze zarobki są coraz skromniejsze. W ciągu roku wartość naszych pensji spadła realnie aż o prawie półtora procent. Liczba miejsc pracy spadła o prawie jeden procent. Tak wynika z najnowszych wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego.
W styczniu przeciętne wynagrodzenie wynosiło 3680 złotych brutto. To oznacza, że na rękę dostajemy teraz średnio nieco ponad 2,5 tysiąca złotych.
W liczbach bezwzględnych to o 0,4 proc. więcej niż przed rokiem, ale jeżeli odejmiemy od tego inflację - czyli spadek wartości pieniądza na poziomie 1,7 proc. - to wychodzi na to, że nasze realne pensje spadły o 1,3 procent. Co gorsza, nominalny wzrost wynagrodzeń o 0,4 proc. jest najwolniejszym od dekady.
GUS podał także dane o zatrudnieniu. Tu mamy kolejną złą wiadomość: liczba miejsc pracy spadła przez rok o 0,8 proc. To zwiastuje wzrost bezrobocia w kolejnych miesiącach, nawet do 15 procent.
Te dane to kolejny sygnał dla Rady Polityki Pieniężnej, by obniżyć stopy procentowe. Niski wzrost wynagrodzeń oznacza bowiem niską tak zwaną presję inflacyjną, czyli niskie prawdopodobieństwo wzrostu cen w sklepach. RPP walczy głównie z inflacją, a skoro ryzyko jej wzrostu jest małe, stopy mogą zostać obniżone. Dla nas niższe stopy będą oznaczały wyższe kursy zagranicznych walut, niższe oprocentowanie kredytów w złotych i mniejsze zyski na lokatach.