Grupa Lotos - tak miałby nazywać się koncern naftowy, konkurencyjny wobec płockiego giganta PKN Orlen. W jego skład miałyby wejść: Rafineria Gdańska, Petrobaltic - zajmujący się wydobyciem ropy i gazu z dna Bałtyku - oraz kilka rafinerii z południa Polski.
Utworzenie koncernu to alternatywa dla projektu sprzedaży Gdańskiej Rafinerii, z którą rząd nie może sobie poradzić od kilku lat. Pomysł popierają władze w Gdańsku i na południu, ale nie przypada on do gustu decydentom w Warszawie.
Powody są dwa: ekonomiczny i polityczny. Po pierwsze, rząd obawia się, że nowy koncern nie poradziłby sobie na rynku. Druga sprawa jest bardziej skomplikowana. Od dłuższego czasu trwa wojna lobbystów dwóch koncepcji: fuzji RG z PKN oraz planu budowy koncernu Lotos. Nieoficjalnie wiadomo, że rozmowy na ten temat trwają, ale żaden z przedstawicieli koncernów nie chce o tym mówić.
Prezes PKN Orlen, który mógłby przejąć RG nie ukrywa, że nie interesuje go rozwój przerobu ropy w Gdańsku, a jedynie produkcja olejów. Oznacza to w praktyce wyprowadzenia najważniejszego zakładu z Pomorza.
Marszałek Jan Kozłowski jest zaniepokojony tym pomysłem. W rozmowie z reporterem RMF zapowiedział lobbing w tej sprawie, choć jak przyznaje, jego argumenty mogą trafić w próżnię: Uważam, że mamy duże szanse, by przekonać decydentów. Jeśli jednak u podłoża będą leżały sprawy polityczne, to argumenty mogą trafiać w próżnię - powiedział Kozłowski.
Z optymizmem na utworzenie koncernu Lotos patrzą szefowie kilku, niewielkich rafinerii na południu Polski np. w Czechowicach – Dziedzicach. Jak mówi prezes tamtejszej rafinerii, inwestycję w jego firmie są konieczne: To dotyczy bazy paliwowej z nowoczesnymi terminalami. Druga inwestycja idzie w kierunku petrochemicznym – produkcji tworzywa, który służy do wyrobu butelek - mówi prezes Henryk Malesa. W podobnej sytuacji znajduje się jeszcze kilka innych zakładów z południa Polski. Jeśli nic się nie zmieni, ich istnienie po 2004 roku będzie bardzo wątpliwe.
09:50