Kraj, w którym po niemal ćwierćwieczu upadł reżim, jest jednym z najbardziej zniszczonych miejsc na świecie. Mimo niesprzyjających warunków geopolitycznych i ciągłej niestabilności wynikającej chociażby z trwającej od 2011 wojny domowej, Syria była w stanie sprzedawać swoje produkty za granicą, ale też importować je i za nie płacić. Jak wyglądają obroty polsko-syryjskie?
Szalenie istotnym sektorem dla gospodarki Syrii jest rolnictwo. Pracuje w nim około 1/4 całego społeczeństwa. Produkuje się tam przede wszystkim pszenice, buraki cukrowe, jęczmień i proso. Jednak biorąc pod uwagę wahania pogodowe uprawa zbóż w tym kraju nie należy do najłatwiejszych.
Syryjskie PKB (które w przeliczeniu na osobę jest ponad 20-krotnie niższe niż polskie) generowane jest też przez wydobycie i przetwórstwo. Kraj, jeszcze do niedzieli rządzony przez Baszara al-Asada, ma złoża ropy naftowej, którą chętnie eksportuje oraz gaz ziemny.
Jak wyglądają obroty handlowe między Polską a Syrią? Są produkty, które Damaszek od lat importuje od nas bardzo chętnie, ale niektórych wydaje się zupełnie nie potrzebować.
Największym "hitem" eksportowym Polski do Syrii są zboża, mąka, skrobia czy produkty mleczne. W zeszłym roku Warszawa wyeksportowała je na łączną wartość ponad 5,5 mln dolarów.
Druga w zestawieniu jest odzież, za którą Damaszek zapłacił nam prawie 900 tysięcy dolarów. Dalej w tabeli jest chemia (400 tys. dol.) czy paliwa mineralne i oleje - na ponad 110 tysięcy dolarów.
Daleko poza czołówką są takie produkty jak farmaceutyki, książki, meble, perfumy czy... pasze dla zwierząt. Tych towarów Syryjczycy od Polski zaimportowali w 2023 r. najmniej.
Obalenie reżimu Baszara al-Asada doprowadziło do niepewności w regionie. Reuters zwraca uwagę, że na wydarzenia na Bliskim Wschodzie zareagowała cena ropy naftowej.
Ta nieznacznie odbiła i kosztuje teraz w okolicach 72 dolarów za baryłkę.
Większym motorem napędowym do tych wzrostów była jednak zapowiedź poluzowania polityki pieniężnej przez Chiny, by ożywić gospodarkę. Taki obrót spraw doprowadził do przewidywań, że ropy świat będzie zwyczajnie potrzebował więcej. Cena “czarnego złota" wzrosła jednak tylko o symboliczny 1 procent.