Już dziś za niektóre z zabawek zapłacimy o jedną piątą drożej niż kilka tygodni temu. Sklepy, które nie zmieniły jeszcze cen, zrobią to wkrótce. Wszystko przez słabą złotówkę - wyjaśnia "Metro". Ponad 80 proc. sprowadzanych do Polski zabawek pochodzi z Chin. Importerzy rozliczają się w dolarach, za którego we wtorek płaciliśmy 3,75 zł, a pół roku temu - 2,2 zł.
Podwyżki widać już na sklepowych półkach. Gry komputerowe czy samochody dla chłopców jeszcze nie zdrożały, ale gdy dziś ustawiałam gry planszowe, tylko kręciłam głową. Ceny są wyższe o kilka złotych. Planszówka, która do niedawna kosztowała 16,99 zł, dziś kosztuje 19,99 zł - mówi ekspedientka jednego z warszawskich sklepów z zabawkami. Nowe cenniki wprowadzimy w ciągu czterech dni - dodaje inna sprzedawczyni.
Niższe ceny dłużej utrzymają się w hurtowniach i sklepach, które zaopatrywały się przed Nowym Rokiem. Są to albo potentaci mający wielkie magazyny, albo niewielkie sklepy zabawkowo-papiernicze, które rzadko zamawiają nowy towar. Hurtownicy i sklepikarze twierdzą, że jeśli nawet dolar zacznie się osłabiać, na niższe ceny nie ma co liczyć. Nie tylko słaby złoty powoduje, że zabawki są droższe, ale również rosnące koszty produkcji w Chinach. To wszystko sprawia, że na misie, puzzle, samochodziki i lalki wydamy wkrótce nawet o 20 proc. więcej niż dziś - zapowiada "Metro".