W Zakopanem przestało funkcjonować pogotowie ratunkowe. Niemal wszyscy lekarze, którym szpital nie płaci od kilku miesięcy, zwolnili się z pracy, bądź poszli na zwolnienie lekarskie. Pomoc zorganizowało Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Tak źle w zakopiańskiej służbie zdrowia jeszcze nigdy nie było. O tym, że sytuacja w podhalańskiej placówce jest dramatyczna, informowaliśmy już wiele razy. Teraz - stała się tragiczna.
Lecznica zadłużona jest na 14 mln zł. W lipcu szpital wypracował 1,7 mln zł zysku, ale pieniądze od razu zajął komornik. Rano z pracownikami pożegnał się szef oddziału ratunkowego. Odszedł z pracy, bo nie może dłużej zapewnić bezpieczeństwa mieszkańcom i gościom Zakopanego.
Z lekarzy dotychczas zatrudnionych lub dyżurujących w oddziale ratunkowych nie ma nikogo. Pogotowie w tych strukturach przestało istnieć - powiedział po swoim ostatnim, 48-godzinnym, dyżurze doktor Józef Jańczy, do dziś szef oddziału ratunkowego zakopiańskiego szpitala.
Pomoc zaproponowało TOPR, które bezpłatnie oddało do dyspozycji szpitala dwie w pełni wyposażone karetki z obsługą. TOPR zorganizował system zabezpieczenia ludności powiatu tatrzańskiego. To są dwie karetki typu mercedes, najlepsze, jakie można w tej chwili zdobyć na rynku w Polsce - dodał Jańczy.
Dyrektor zakopiańskiego szpitala może jeszcze zmusić innych lekarzy, by za darmo jeździli karetkami do chorych. Ale i ta możliwość jest ograniczona. Tylko do 15.30 mogę oddelegować pracownika. A co po 15.30, będę się zastanawiał od rana w poniedziałek - mówił wczoraj Zbigniew Podsiadło.
14:25