"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co ci się trafi" - głosił kiedyś Forrest Gump, a tę mądrość potwierdzają badania składu bardzo modnej ostatnio czekolady dubajskiej. Jeśli wierzyć wynikom badań przeprowadzonych przez czołową niemiecką organizację testującą towary konsumenckie, jest bardzo możliwe, że zamiast niepowtarzalnego doznania smakowego trafią ci się... "toksyny i pleśń". Według Stiftung Warentest szczegółowa analiza składu superekskluzywnego przysmaku w większości przypadków zamiast potwierdzenia niepowtarzalnych walorów smakowych przyniosła wręcz "przerażające rezultaty".
"Zakupiliśmy sześć różnych tabliczek czekolady dubajskiej i wysłaliśmy je do laboratorium" - pisze we wstępie do raportu Stiftung Warentest - "Chcieliśmy dowiedzieć się, ile jest nadzienia, ile pistacji i co z jakością , Czy wewnątrz znajdują się jakieś szkodliwe substancje" - tłumaczy Fundacja, która niedawno obchodziła 60. rocznicę założenia przez rząd RFN.
Niemieccy specjaliści zwracają uwagę, że badanie dotyczyło bardzo modnego i luksusowego produktu. Rzeczywiście czekolada dubajska stała się już obowiązkową przyjemnością dla wszystkich podążających za modą konsumentów oraz koniecznym towarem w każdym stylowym sklepie ze słodyczami. Ten produkt zdobył świat w tempie podbojów arabskich. Według jednych było to możliwe dzięki idealnie dobranemu zestawieniu smaków z pistacją na czele, ale według innych, raczej dzięki równie perfekcyjnie ułożonej kampanii w mediach społecznościowych.
Za niepowtarzalne, słodkie nadzienie trzeba słono płacić, ceny sięgają nawet powyżej 100 złotych za tabliczkę.
Według Stiftung Warentest, trudno uznać, by cena testowanych tabliczek dubajskiej czekolady miała oparcie w jakości.
Dwie z próbek pochodziły z Dubaju, jedna z Turcji, jedna z Holandii i dwie z Niemiec, a cena tych sześciu poddanych badaniu tabliczek wahała się od około siedmiu do 25 euro za 100 gramów. Klienci dostawali za te pieniądze w większości przypadków zarodniki pleśni, toksyny albo zanieczyszczenia tłuszczowe.
Fundacja podaje, że w nadzieniach przeważnie nie ma wiele pistacji, jest za to mnóstwo cukru i oleju roślinnego, a niektóre zawierają aromaty i barwniki.
Co gorsze, testy wykazały w dwóch produktach obecność estrów 3-monochloropropanodiolu i glicydylu - a są to substancje uznane za potencjalnie rakotwórcze, powstające podczas rafinacji oleju palmowego. Fundacja Warentest podaje, że w tych dwóch wyrobach natrafiono też na ślady aflatoksyn, czyli toksyn pleśniowych, które czasem występują w pistacjach.
Wszystkie badane produkty to wyroby przemysłu cukierniczego, w tym uznanych na rynku międzynarodowym marek. Instytut zastrzega, że ich spożywanie najpewniej nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia.