Już niemal 4 tyg. trwa protest grupy 150 zwolnionych pracowników wrocławskiej firmy budowlanej. Wczoraj wynajęta przez władze Jedynki agencja ochroniarska siłą usunęła robotników koczujących w biurowcu firmy. Ci w rewanżu, zablokowali w środku ochroniarzy, którzy od wczoraj nie mogą stamtąd wyjść.
Wczoraj nad ranem ochroniarze wynajęci przez szefów firmy staranowali drzwi do budynku i siłą usunęli nocujących tam pracowników. Dwie osoby trafiły do szpitala. Mają połamane żebra - powiedział Zbigniew Rudnik, szef zakładowej "Solidarności". Na miejscu był reporter RMF Michał Szpak:
To była akcja w ramach samopomocy. Zwykła procedura. Nie mogliśmy w
nieskończoność trwać w impasie - wyjaśnił rzecznik prasowy "Jedynki Wrocławskiej" Andrzej Polaczkiewicz. Jego zdaniem o akcji w siedzibie firmy nie można powiedzieć, że była brutalna.
Wyrzuceni z budynku pracownicy zabarykadowali - m.in. betonowymi kwietnikami - wejście od zewnątrz. W środku są ochroniarze i przedstawiciel zarządu firmy. Nie wypuścimy przedstawiciela zarządu, chociaż to bardzo sprytny człowiek. Próbował nawet uciekać przez dach do sąsiedniego budynku. Powiadomili nas o tym okoliczni mieszkańcy. Pilnujemy każdego wyjścia, nawet sąsiedniego domu - mówi Rudnik. Pracownicy "Jedynki" zapowiadają, że będą blokować firmę do skutku.
3 marca 200 pracowników "Jedynki" rozpoczęło strajk okupacyjny w obronie zwolnionych dyscyplinarnie osób. Początkowo zarząd przedsiębiorstwa nie miał czasu spotkać się ze strajkującymi, gdyż przebywał w Iraku, gdzie podpisywał kontrakty na budowę osiedli mieszkaniowych.
Do spotkania prezesa firmy ze związkowcami doszło dopiero w ubiegłą środę. Prezes zaproponował strajkującym 600 tys. zł do podziału i odejście z firmy. Władze „Jedynki” domagają się odejścia także 60 pracowników, którzy wspierają zwolnionych. Związkowcy żądają przywrócenia zwolnionych do pracy. Godzili się na ewentualne zwolnienia grupowe, ale za porozumieniem stron i jeśli każdemu pracownikowi wypłacona zostanie odprawa w wysokości 9 pensji.