Gigantyczna kara nałożona przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK nakazał zapłacić 172 mln zł grzywny koncernowi Engie Energy za zaangażowanie w budowę rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Jeszcze nigdy urząd nie zdecydował się na tak bolesną karę. Prezes UOKiK Marek Niechciał podkreślił, że urząd zrobi wszystko, by karę wyegzekwować.
Formalnie kara jest za nieudzielenie informacji. W grudniu 2015 roku rosyjski Gazprom oraz pięć innych spółek, w tym francuska, szwajcarska i holenderskie, złożyły w UOKiK wniosek o zgodę na stworzenie spółki finansującej budowę gazociągu Nord Stream 2 z Rosji, po dnie Bałtyku do Niemiec. Musieli o zdanie zapytać Polskę.
UOKIK dał czerwone światło - po czym okazało się, że wspomniane koncerny i tak zbierają pieniądze na Nord Stream 2.
Wyglądało to na obejście tak naprawdę prawa. Wszczęliśmy postępowanie antymonopolowe. Później postawiliśmy im zarzuty - mówił prezes UOKiK-u Marek Niechciał. Jak dodał, Urząd poprosił o informacje, a francuski Engie to zignorował. Formalnie za to właśnie jest ta kara. Formalnie. Nieformalnie - Urząd próbuje w ten sposób blokować groźny rosyjski gazociąg.
Szef UOKiK przekazał, że brak woli współpracy ze strony jednego z podmiotów budujących Nord Stream 2, czyli spółkę Engie Energy, "można również uznać za brak szacunku dla naszego państwa". To jeden z powodów tak wysokiej kary - podkreślił.
Jak mówił, standardowo firmy odwołują się od kary, gdy ona będzie już uprawomocniona. Będziemy starali się zrobić wszystko, by tę karę wyegzekwować - zapowiedział. Podkreślił przy tym, że "kara jest precedensowa, więc sposób jej egzekucji będzie też precedensowy".
Prezes Urzędu dodał, że zgodnie z prawem urząd za brak współpracy mógł nałożyć karę do 50 mln euro. Jednak ze względu na to, że UOKiK nałożył po raz pierwszy tak wysoką karę, obniżył ją do 40 mln euro.
Budowy Nord Stream 2 raczej zablokować się nie da, ale można sprawić, że ten szkodliwy dla Polski rosyjski gazociąg stanie się nieopłacalny - tak eksperci komentują decyzję UOKiK. Zwiększa się ryzyko realizacji tego projektu, koszty polityczne, być może także wymierne koszty ekonomiczne. Jest to kolejny sygnał, że jest to przedsięwzięcie polityczne nieekonomiczne, szkodzące raczej rynkowi, niż wspierające go - komentuje ekspert energetyczny Wojciech Jakóbik.
To może skłaniać kolejne europejskie kraje do wycofywania się ze wspierania gazociągu.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej prowadzącej przez Bałtyk: z rosyjskiej Ust-Ługi do Greifswaldu w Niemczech, o mocy przesyłowej sięgającej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie.
Wraz z uruchomieniem Nord Stream 2 - który miał być gotowy do końca tego roku - Rosja zamierzała znacznie ograniczyć przesyłanie gazu tranzytem rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.
Przeciwne budowie gazociągu są m.in.: Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i Stany Zjednoczone.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jest zgoda ostatniego kraju ws. Nord Stream 2. Ukraina liczy na sankcje, USA "zaniepokojone"