Zaognia się konflikt wewnątrz PZU. Holenderski inwestor Eureko wycofał swojego przedstawiciela z zarządu spółki. Największy polski ubezpieczyciel ma już w przyszłym roku znaleźć się na giełdzie. Wciąż jednak nie wiadomo, jaką PZU będzie firmą: nowoczesną, skierowaną na klienta korporacją czy biurokratycznym molochem o archaicznej strukturze.
Niedawno prasa donosiła, że Holendrzy chcą zaskarżyć ministra skarbu do sądu arbitrażowego. Eureko walczy między innymi o przejęcie pakietu większościowego, o realizację wcześniejszych zobowiązań, wreszcie o wdrażanie nowej strategii.
Poseł Janusz Lewandowski, który ślamazarną prywatyzację PZU obserwuje od lat, nie wyklucza, że ostry już dziś konflikt między rządem i Eureko, jeszcze się pogłębi. A ochłodzenie klimatu dla inwestorów zagranicznych działających w Polsce nie jest dla naszego kraju korzystne.
Proces prywatyzacji PZU zakończy się dopiero wtedy, gdy zainteresowane strony, czyli zarząd PZU, firma Eureko i minister skarbu zdołają wypracować kompromis. Janusz Lewandowski nie przypuszcza, by stało się to szybko: Na tyle nastraszono Polaków prywatyzacją, że prawdopodobnie woleliby socjalizm bez wypaczeń. Opłaca się politycznie wstrzymywać prywatyzację. Zwłaszcza, że często wstrzymanie prywatyzacji oznacza brak konieczności zwalniania mało wydajnych pracowników.
Tymczasem tegoroczne wpływy z prywatyzacji są bardzo niskie – zaledwie 1 mld zł zamiast planowanych 6-7 mld zł. Na dodatek pieniądze te miały zasilić Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, który teraz będzie się musiał chyba zadłużyć.
06:20