Płacicie siedemset miliardów dolarów za błędy bankierów albo cała gospodarka idzie na dno - mówią politycy do Amerykanów. Ekonomiści wcale jednak nie są pewni, że wielka państwowa interwencja w kapitalistyczną gospodarkę pokona kryzys.
Plan ministra skarbu Henry’ego Paulsona zakładał wykup przez Fed od banków "toksycznych" aktywów, opartych głównie na niespłacalnych długach hipotecznych. Koszt: 700 mld dolarów. Sprzeciwiali mu się głównie konserwatywni republikanie, uznając jednocześnie, że nie ma inego wyjścia, dlatego wprowadzono poprawki.
Pierwsze 250 mld dolarów zostanie przeznaczone na wykup długów banków od razu, a kolejnych 100 mld USD - gdy prezydent zdecyduje, że jest to konieczne. O przeznaczeniu pozostałych 350 mld USD ma zdecydować Kongres.
Poprawki dotyczą też milionowych odpraw dla sprawców katastrofy: Koniec imprezy. Koniec ery spadochronów ze złota dla spadających z wysokich stołków speców z giełdy. Podatnicy nie będą już płacić za lekkomyślność ludzi z Wall Street - mówiła demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Państwo ma też przejmować udziały w ratowanych bankach, by w przyszłości budżet mógł odzyskać część pieniędzy.
Niedzielne porozumienie podzielonych polityków amerykańskich w sprawie pomocy dla systemu bankowego ma jedynie charakter wstępny. W poniedziałek nad projektem pochyli się Senat, a do jak najszybszego uchwalenia ustawy wezwał prezydent George W. Bush. Zaznaczył także, że to nie koniec wyzwań, jakim będzie musiała stawić czoła amerykańska gospodarka, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się kryzysu.
Z kolei przywódca Francuzów Nicolas Sarkozy zapowiedział, że jego kraj urządzi szczyt przywódców europejskich, którzy przygotują plan światowego szczytu dotyczącego międzynarodowej polityki finansowej.