Zakaz palenia w barach i restauracjach, obowiązujący od kwietnia w Nowym Jorku, spowodował znaczny spadek obrotów w tamtejszych lokalach – podaje dziennik "New York Post".

Gazeta przepytała kierowników ok. 50 restauracji w pięciu dzielnicach miasta. Wszyscy byli zgodni, że obroty zmalały średnio o 30 proc., a niektórzy twierdzili nawet, że o ponad połowę.

Wiele barów i restauracji zaczęło już zwalniać personel. Właściciele niektórych lokali zapowiadają, że jeśli nic się nie zmieni, będą musieli zamknąć podwoje.

Dzięki restauracjom do kasy miejskiej Nowego Jorku wpływało co roku ponad 10 mld dolarów. Od wprowadzenia nowych przepisów, które przewidują zamknięcie

restauracji za trzykrotne ich przekroczenie, grupy palaczy zbierają się przed wejściem do lokali. Klienci spędzają w barach o wiele mniej czasu, a często wolą chodzić do siebie nawzajem do domu - twierdz "New York Post".

Zakaz palenia w miejscu pracy, jeden z najostrzejszych w USA, dotyczy w praktyce wszystkich barów, nocnych klubów, restauracji. Palić wolno tylko w lokalach, które mają oddzielne, zamknięte i klimatyzowane sale dla palaczy. Zakaz nie obowiązuje też w ogródkach kawiarnianych, w małych barach, obsługiwanych przez samych właścicieli, oraz w niektórych prywatnych klubach.

FOTO: Archiwum RMF

21:50