Ekipa premiera Leszka Millera chce wprowadzić ręczne sterowanie cenami w hipermarketach. Pod hasłem "koniec z rażąco niskimi cenami" - obciążonymi zbyt niską marżą - rząd przyjął projekt ustawy nakazującej sieciom handlowym stosowanie marży, która zapewnia im godziwy zysk.

Marek Belka tłumaczy, że inicjatywa rządu ma ochronić tych, którzy w wyniku działania supermarketów cienko przędą albo wręcz upadają, czyli drobnych sklepikarzy. Wicepremier odrzuca bowiem argument, że obniżanie cen to element walki między różnymi sieciami a nie z osiedlowymi sklepikami. "One rywalizują między sobą i jakoś przetrwają, natomiast drobni kupcy giną".

Tym argumentom dziwi się część opozycji. "To dziwaczny interwencjonizm" – mówi Rafał Zagórny z PO. "To jest wkraczanie w rynek. To jest takie ręczne sterowanie handlem, które już przerabialiśmy kilkadziesiąt lat temu i skutek był raczej zły" – dodaje Zagórny. Liberalna Platforma krytykuje sam pomysł. Antoni Macierewicz z Ligi Polskich Rodzin wątpi w to czy uda się go zrealizować: "Jak dotąd mamy wyłącznie okrzyk protestu. Protesty są ważne, ale lepiej byłoby gdyby rząd je ubrał w praktyczne kroki". Belka koi i te niepokoje: "Inni to robią, to i nam się uda" – mówi minister finansów.

Odwrotnie jest we Francji. W związku z wprowadzeniem euro, lewicowy rząd w Paryżu zaapelował do sieci hipermarketów, aby nie podnosiły cen, wykorzystując zamieszanie spowodowane wprowadzeniem nowej waluty. Chodziło między innymi o to, aby nie ucierpiały na tym najbiedniejsze rodziny. Posłuchaj relacji naszego paryskiego korespondenta Marka Gładysza:

Poza tym francuskie stowarzyszenia konsumenckie nieustannie czuwają nad tym, żeby marże w supermarketach nie były zbyt duże i w razie potrzeby protestują w imieniu klientów.

foto Archiwum RMF

21:15