Minister finansów będzie przedstawicielem państwa polskiego w międzynarodowych instytucjach finansowych, w tym w tzw. Banku Światowym - zapowiedział premier Donald Tusk, informując jednocześnie o odwołaniu Jacka Kurskiego z Waszyngtonu. Decyzji o odwołaniu Kurskiego nie uznaje Narodowy Bank Polski.
Jacek Kurski nie będzie już przedstawicielem Polski w Banku Światowym. Został odwołany z Waszyngtonu. Nie będzie już reprezentował Rzeczypospolitej w instytucjach finansowych - oświadczył premier Donald Tusk.
Po posiedzeniu rządu poinformował on, że podjęto "uchwałę Rady Ministrów, na mocy której Minister Finansów, a więc minister właściwy dla finansów publicznych, będzie przedstawicielem państwa polskiego w instytucjach międzynarodowych finansowych, w tym w Międzynarodowym Banku Odbudowy i Rozwoju, w tzw. Banku Światowym".
Zgodnie z zapowiedzią Donalda Tuska wkrótce zostanie ogłoszony nowy kandydat na to stanowisko.
Odwołanie Kurskiego premier zapowiedział już o poranku.
"No to zapinamy pasy. Nowi szefowie służb, w tym CBA, przyjęcie budżetu, odwołanie przedstawiciela Polski w Radzie Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego Jacka Kurskiego z Waszyngtonu - to na początek dnia. Długiego dnia" - napisał szef rządu na platformie X.
Decyzji o odwołaniu Kurskiego nie uznaje Narodowy Bank Polski. Przekonuje, że ta decyzja jest nieważna, a Kurski cały czas reprezentuje nas w Waszyngtonie.
Bank centralny przytacza artykuł 11 ustawy o NBP, który mówi, że prezes NBP reprezentuje interesy Polski w międzynarodowych instytucjach bankowych oraz, o ile rząd nie postanowi inaczej, w międzynarodowych instytucjach finansowych.
Dyskusja toczy się więc o to, czy Bank Światowy jest instytucją bankową, czy finansową - zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.
NBP uważa, że jeśli coś ma w nazwie słowo bank, to jest instytucją bankową. Rząd natomiast przekonuje, że takie proste to nie jest, ponieważ udziałowcem Banku Światowego jest właśnie rząd.
Sytuacja jest o tyle trudna, że polskie prawo nie definiuje, czym jest Bank Światowy, a to oznacza, że to urzędnicy tej instytucji w Waszyngtonie będą musieli uznać, czy szanują wybór szefa polskiego rządu, czy szefa NBP.