Prokuratorzy międzynarodowego trybunału w Hadze nie docenili Slobodana Miloszevicia. Oskarżony o ludobójstwo i zbrodnie wojenne były prezydent Jugosławii zanotował kolejny sukces na swoim koncie. Pierwszy świadek prokuratury, 49-letni Albańczyk z Kosowa, odmówił składania zeznań, tłumacząc się złym stanem zdrowia.
W 1999 roku Agim Zeqiri został okaleczony podczas pacyfikacji kosowskiej wsi Celina przez oddziały serbskiej policji, a cała jego rodzina zginęła. „Nie jestem w stanie o tym wszystkim mówić.” - wyjaśnił roztrzęsiony mężczyzna. Zeqiri zeznawał już wczoraj, a dzisiaj miał odpowiadać na pytania samego Miloszevicia. Nie był jednak w stanie. Zwolnienie świadka wywołało gniewną reakcję Slobo, który kolejny raz oskarżył sędziów o stronniczość. Zdaniem komentatorów Miloszević doskonale sprawdza się w roli adwokata. Były serbski dyktator ma wykształcenie prawnicze, ale nigdy nie praktykował. Praktykę zdobywa teraz - broni się sam, ryzykując, że jeśli przegra proces, zostanie skazany na dożywocie. Wczoraj Slobo zdobył pierwszy punkt na swoją korzyść, przekonując sędziów, że nie ma potrzeby przesłuchania Kevina Kurtisa, który kierował ekipą międzynarodowych prokuratorów w Kosowie. Nie wszyscy jednak ulegają presji Slobo. Kolejny świadek, kosowski Albańczyk, oskarżył byłego prezydenta o „niewyobrażalne zbrodnie”. „Podległe panu oddziały spaliły żywcem trzy stare kobiety. Jak pan może twierdzić, że w Kosowie nic się działo.” - mówił 67-letni rolnik Fehim Elshani. To jednak dopiero początek procesu. Według przewidywań potrwa on aż dwa lata.
Foto: Archiwum RMF
19:50