Narodowy Bank Czeski mocno wciska hamulec. W czwartek zarząd zdecydował o podniesieniu głównej stopy procentowej o 125 punktów bazowych, do 2,75 proc. To radykalna podwyżka, najwyższa od 1997 roku i też znacznie powyżej prognoz ekspertów. Przedstawiciele banku centralnego przekonują, że takie działania są konieczne, by walczyć z rosnącą inflacją, która we wrześniu u naszego sąsiada zbliżyła się do 5 proc.
Stopa referencyjna w Czechach po podwyżce wyniosła 2,75 proc. Jest więc wyższa niż w okresie przed pandemią. Ostatnim razem stopy procentowe w tym kraju były tak wysokie w 2008 roku. Analitycy spodziewali się, że czeski bank centralny podniesie stopy o 50 lub 75 punktów bazowych.
Narodowy Bank Czeski zamierza także podnieść stopy procentowe pod koniec tego roku i na początku przyszłego. Prezes Jirzi Rusnok przekonuje, że radykalne kroki podjęte przez zarząd mają na celu przywrócenie inflacji w okolice 2 proc. Ma to jego zdaniem nastąpić w ciągu 12-18 miesięcy. Wrześniowy odczyt w Czechach wyniósł 4,9 proc. i był najwyższy od 2008 roku.
Podwyżka stóp zmniejszy wpływ oczekiwań inflacyjnych na procesy cenowe w dłuższym okresie i zapewni powrót inflacji do celu bliskiego 2 proc. - powiedział.
Według prezesa główną rolą banku centralnego jest utrzymanie stabilności cen. Nawet za cenę pewnego ochłodzenia gospodarki jesteśmy gotowi zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne. Nie jesteśmy tu po to, by brać pod uwagę jakąkolwiek grupę, taką jak kredytobiorcy, eksporterzy czy importerzy. Jesteśmy tu po to, by dbać o stabilność cen. W tym kraju nawet bardziej pomysłowa polityka rządu nie zapewni dobrobytu, jeśli nie będzie stabilności cen - zauważył Rusnok.
Jest to już kolejna w ostatnich miesiącach podwyżka stóp procentowych. Cykl rozpoczęto w czerwcu, gdy stopa referencyjna wynosiła 0,25 proc. We wrześniu przyspieszono zaciskanie pasa i stopy podniesiono do 1,5 proc., co już wtedy było niespodzianką.
Czwartkowy ruch banku centralnego był krytykowany przez jeszcze obecnego, ale wkrótce byłego premiera Andreja Babisza, który decyzję NBC określił jako "bezsensowną i niezrozumiałą". Zamiast wspierać gospodarkę, NBC pozwoli bankom zarabiać i nie zapobiegnie wzrostowi cen - powiedział w rozmowie z mediami.
Z kolei przyszły premier Petr Fiala powiedział, że decyzje w sprawie stóp procentowych należą wyłącznie do kompetencji banku centralnego i rząd nie powinien w żaden sposób ingerować. Stwierdził także, że NBC nie musiałoby dokonywać "znaczących korekt stóp procentowych", gdyby poprzedni rząd nie zwiększył tak bardzo wydatków.