Dawno nie odwiedzaliśmy Szkocji. Szczególnie jedno z tamtejszych jezior od lat wywołuje na świecie sporo emocji - mowa oczywiście o Loch Ness, najgłębszym akwenie Wysp Brytyjskich i związanej z nim legendzie. Czy potwór z Loch Ness istnieje? Pojawiło się racjonalne wytłumaczenie teorii o istnieniu potwora, a jego autorem jest Alan McKenna, jeden z niestrudzonych tropicieli prehistorycznego gada.

REKLAMA

To jeden z najwytrwalszych i najbardziej chyba rozsądnych entuzjastów Loch Ness oraz wszystkiego, co wokół jeziora się dzieje. Szkot uczestniczył w niezliczonej liczbie badań naukowych z udziałem podwodnych kamer i mikrofonów. Jest organizatorem regularnych patroli, których celem jest odnotowywanie interesujących zjawisk, do jakich dochodzi na tafli jeziora.

Założył w tym celu firmę o nazwie Loch Ness Exploration. Chętnie udziela wywiadów. Przyznaje, że do tej części Szkocji zwabiły go opowieści o potworze, ale z biegiem lat stał się przede wszystkim miłośnikiem lokalnego ekosystemu i przyrody. To według niego jeden z najpiękniejszych zakątków świata. McKenna, z uwagi na swoje doświadczenie, jest w kręgu poszukiwaczy w Nessie osobą cieszącą się dużym autorytetem. Tym bardziej jego najnowsza teoria może niektórych zmartwić.

Fala stojąca

Jego zdaniem jednym z racjonalnych wytłumaczeń może być fakt powstawania tzw. fali stojącej. To zjawisko, które występuje zarówno w środowisku wodnym, jak i w atmosferze. Dwie identyczne, płynące w przeciwnych kierunkach motorówki mogą wywoływać dwie identyczne fale, które zderzając się, spowodują gwałtowne zjawisko na tafli jeziora, mogące przypominać wynurzające się z głębin olbrzymie stworzenie.

Oczywiście to nie tłumaczy wszystkich zdjęć, które na przestrzeni wielu lat pojawiły się w mediach - ale część z nich tak. Każdy, kto odwiedza Loch Ness, uzbrojony jest przecież w aparat fotograficzny i liczy na łut szczęścia. Fotografii, na których rzekomo pojawił się potwór, są dziesiątki. Część z nich - zdaniem Alana McKenny - można, a raczej należy w ten sposób właśnie tłumaczyć.

Osobiste zderzenie

Korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen był nad Loch Nessi i jedyne, co zapamiętał, to niesłychane piękno natury i ciągnąca się wzdłuż jeziora długa trasa. Akwen ma 36 km długości i ponad 200 metrów głębokości. Szczególnie jesienią, gdy okoliczne wrzosowiska ociekają brązem, można dać się ponieść fantazji. Ale niczego szczególnego w jeziorze nie dostrzegł.

Natomiast to, co dzieje się wyżej, jadąc w kierunku zachodniego wybrzeża Szkocji, jest - jak informuje - fantastyczną przygodą i ucztą dla oka. Widoki zapierają dech w piersiach do tego stopnia, że chwilami musiał zatrzymywać samochód, ponieważ doznawał przeładowania sensorycznego - wzrokowo po prostu człowiek nie wytrzymuje przestrzeni i kolorów. "Jeśli nawet nie dla potwora z Loch Ness, to właśnie z myślą o tych doznaniach zachęcałbym do odwiedzenia Szkocji. Szczególnie jesienią, kiedy ten region Wyspa Brytyjskich staje się symfonią barw i oazą ciszy" - relacjonuje Bogdan Frymorgen.