Nazwałbym to czystą głupotą, paplaniem, a nie świadomym działaniem w kierunku ostrzegania kogokolwiek - komentuje działanie Andrzeja Jagiełły senator SLD Jerzy Suchański. To on był autorem notatki do premiera, w której wskazywał źródło informacji Jagiełły o akcji CBŚ w Starachowicach.
Konrad Piasecki: Pańscy koledzy z ław partyjnych wędrują właśnie na ławę oskarżonych. Nie martwi to chyba pana szczególnie?
Jerzy Suchański: Nie, nie martwi mnie oczywiście. Sadzę, że sąd rozstrzygnie sprawę, wyda odpowiedni, sprawiedliwy wyrok, a jeżeli wyda sprawiedliwy wyrok, to nic mnie nie będzie martwiło.
Konrad Piasecki: Nie martwi pana także dlatego, że to pan przyłożył rękę do tego, że oni znaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji?
Jerzy Suchański: Być może, że można i tak nazwać, że przyłożyłem rękę. Ja wypełniłem – w moim przekonaniu – swój obowiązek.
Konrad Piasecki: Ale ma pan dzisiaj poczucie, ma pan przekonanie, że gdyby nie pańskie informacje, gdyby nie słynna notatka senatora Suchańskiego, to Henryk Długosz i Zbigniew Sobotka nie zasiedliby na ławie oskarżonych?
Jerzy Suchański: W mojej notatce nie było nic, co wiązałoby się z oskarżeniem pana Sobotki.
Konrad Piasecki: Tak, ale to była taka piramidka, takie klocki domina – Jagiełło pociągnął za sobą Długosza, Długosz pociągnął za sobą Sobotkę. Sobotka z kolei pociągnął za sobą komendanta głównego policji (Antoniego Kowalczyka - przyp. red).
Jerzy Suchański: Z tej strony patrząc, odnośnie piramidki, to bezwzględnie tak. Natomiast proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby po czasie – nie wiem – miesiąca, dwóch, trzech okazało się, że tę informację senator Jerzy Suchański posiadał, posiadał ją właśnie od pana Andrzeja Jagiełły - kto jemu to przekazał? - a on tej informacji nie przekazał dalej do prokuratury, to wtedy chyba ta nasza dzisiejsza rozmowa wyglądałaby całkiem inaczej. Być może byłbym czwartym oskarżonym w całej tej sprawie.
Konrad Piasecki: Panie senatorze, pan dzisiaj ma takie wewnętrzne przekonanie, że z tej trójki oskarżonych, ilu jest winnych?
Jerzy Suchański: W moim przekonaniu winny jest na pewno poseł Jagiełło, gdyż ewidentnie przekazał tę informację. Wewnętrzne moje przekonanie może być takie, że winny jest również i kolega Henryk Długosz, jeżeli to, co mi powiedział poseł Jagiełło jest prawdą. Nie chciałbym winić, oskarżać posła Sobotki naprawdę, gdyż nie mogę – bijąc się w piersi – powiedzieć, czy tę wiedzę posiadł od pana Sobotki, czy posiadł od kogoś innego.
Konrad Piasecki: Z tej trójki „najcieplej” mówi o panu Henryk Długosz. Mówi, że jest pan „podłą, polityczną hieną”.
Jerzy Suchański: Stylistyka, używając języka Henryka Długosza, jest chamska. Używając języka senatora Jerzego Suchańskiego – daleka od parlamentarnego wychowania, daleka od kultury człowieka.
Konrad Piasecki: Panie senatorze, czy pana zdaniem cała ta historia przecieku starachowickiego, to były niewinne ploteczki, przekazywanie sobie informacji tak z ucha do ucha, czy po prostu tępa ochrona partyjnych kolegów przed wpadką?
Jerzy Suchański: Z tego, co ja odczułem, zrozumiałem, z tego, jak odebrałem słowa i zagubienie wtedy pana posła Andrzeja Jagiełły, to ja nazwałbym to czystą głupotą, paplaniem, a nie świadomym działaniem w kierunku ostrzegania kogokolwiek. Po prostu chciał się ktoś przed kimś popisać, że ma jakąś wiedzę i wtedy próbować ochronić, zdobyć jakieś zaufanie, pseudozaufanie, czy wdzięczność kogoś, komu to przekaże. Nie zdawał sobie chyba pan poseł Jagiełło sprawy z tego, że niesamowita tragedia mogła mieć miejsce.
Konrad Piasecki: Za tę swoja szczerość, za ujawnienie tej historii z przeciekiem pan dostał partyjne nagany, czy partyjne nagrody?
Jerzy Suchański: Nagrody nie dostałem, nagany – formalnie nie, natomiast kolesie pokroju pana Henryka Długosza nie mogą mi tego zapomnieć i robią wszystko, żeby pokazać, że to ja jestem winny całej tej sprawie starachowickiej. Starali się mnie izolować, starali się przekazywać i to nawet osoby, które pełniły, czy pełnią wysokie funkcje, jak pan wojewoda Włodzimierz Wójcick starał się izolować moją osobę, przypodobując się panu posłowi Długoszowi.
Konrad Piasecki: Czuje się pan partyjnie sekowany?
Jerzy Suchański: Jeszcze trochę tak. Na początku było to mocne sekowanie z racji braku logiki i pójścia za falą osób, które chciały wierzyć panu posłowi Długoszowi, w to co on mówi, że to jest moja wina, że to ja go bezpodstawnie oskarżam. To zanika, chociaż oczywiście są osoby, które boją się senatora Jerzego Suchańskiego w tym sensie, że gdyby on został szefem Rady Wojewódzkiej SLD w woj. Świętokrzyskim, to z niektórymi zrobiłby porządek w tym sensie, że musieliby się pożegnać być może ze swoją pracą. Tego się niektórzy obawiali, wytwarzając nieprawdziwe, plotkarskie, poniżej godności człowieka puszczając różnego rodzaju plotki i informacje.
Konrad Piasecki: A nie ma pan żalu do partyjnych liderów, że pana nie osłonili?
Jerzy Suchański: Można powiedzieć, że trochę miałem żal. Nie miałem poczucia, że jestem napiętnowany przez górę, ale również nie miałem tego odczucia, że jestem traktowany jako ten, który zrobił coś pozytywnego.
Konrad Piasecki: Dziękuje za rozmowę.