"Pod koniec, gdy wiadomo było, że Aryna Sabalenka się zbliża, media tak bardzo zaczęły o tym mówić, że ciężko było mi się od tego zdystansować i pamiętać, że to jest tylko ranking. A ranking to tylko punkty i efekt tego, co dzieje się na korcie" - powiedziała Iga Świątek, odnosząc się do ostatnich wydarzeń w sezonie. W rozmowie z RMF FM tenisistka opowiedziała, co najbardziej lubi, a co jej przeszkadza w trakcie długiego sezonu. Jak zmieniało się jej postrzeganie tenisa przez 75 tygodni, kiedy nieprzerwanie była liderką rankingu WTA? 22-latka opowiedziała też, jaką rolę w jej życiu pełnią książki.
Iga Świątek w ostatnim czasie odpoczywała od sportowej rywalizacji. Po raz ostatni wystąpiła w wielkoszlemowym US Open, z którym pożegnała się po porażce w IV rundzie z Łotyszką Jeleną Ostapenko. Nasza tenisistka w rozmowie z RMF FM przyznaje, że miała teraz trochę czasu na odpoczynek i pobyt w domu, bo - jak mówi - zaczęła już za nim tęsknić.
Porażka w Nowym Jorku sprawiła, że Polka po 75 tygodniach spadła z pierwszego miejsca w rankingu WTA. Przyznaje, był to dla niej trudny okres, podobny do serii zwycięstw z wiosny ubiegłego roku. Oczekiwania bowiem stale rosły, podobnie jak presja.
To analogiczna sytuacja, choć numerem jeden byłam oczywiście dłużej. Pod koniec, gdy wiadomo było, że Aryna Sabalenka się zbliża, media tak bardzo zaczęły o tym mówić, że ciężko było mi się od tego zdystansować i pamiętać, że to jest tylko ranking. A ranking to tylko punkty i efekt tego, co dzieje się na korcie. Ten okres 37 meczów z poprzedniego sezonu był krótszy. Teraz, w przypadku pierwszego miejsca w rankingu, mam wrażenie, że jeszcze więcej było zamieszania wokół tego wszystkiego, niż w poprzedniej sytuacji - analizuje Świątek, dodając, że okres, kiedy przewodziła rankingowi, wiele ją nauczył.
Niesamowite, jak zmienia się perspektywa. Praktycznie niewiele się zmieniło, ale to jak podchodzimy do różnych spraw może zmienić obraz sytuacji. Na początku czułam, że w pewnym sensie nie zasłużyłam tak szybko na bycie liderką i miałam czas, żeby to udowodnić, że jestem w dobrym miejscu. Później miałam wrażenie, że daje mi to dużo korzyści. Korzystałam z tego pędu, szłam z meczu na mecz z coraz większą pewnością siebie. Miałam wrażenie, że sytuacja mi sprzyja. W tym roku pojawiły się nowe wyzwania, jak rozpoczynanie roku jako numer jeden. W Australii czułam presję, to był trudny czas - przyznaje.
Iga Świątek od wielu miesięcy odnosi na światowych kortach liczne sukcesy. Wygrała w tym czasie mnóstwo meczów. Tenisistka zgadza się z opinią, że jej zwycięstwa są po prostu oczekiwane przez kibiców i coraz częściej przechodzimy obok nich do porządku dziennego.
Myślę, że tak jest, na sto procent. Sama (mam wrażenie), że jak gram pierwsze rundy turniejów, to zwycięstwa stały się dla mnie codziennością. Nie jest to do końca dobre, bo codziennie warto doceniać to, co się zrobiło. Choćby to, że mam taką pozycję, która pozwala mi wygrywać te pierwsze mecze. Jeśli chodzi o kibiców, to wydaje mi się naturalne, że idą w tę stronę. Ja muszę doceniać to, ile udało mi się zrobić i ile jeszcze mogę zrobić - podkreśla tenisistka.
Nasza tenisistka rozgrywa już kolejny rok w tenisowym tourze. Jak mówi, najlepsza i najgorsza rzecz w jej tenisowej karierze wiąże się z podróżami.
Pozytywną rzeczą jest to, jak sezon jest podzielony. Pierwszą część zawsze spędzamy w Australii i regionie. Kiedy wiem, że zbliżają się konkretne turnieje, to mam wrażenie, że tęsknię za tymi miejscami. Chcę tam pojechać, wrócić. Na tyle już je poznałam, że czasami czuję się jak w domu. Dla przykładu - już tak dawno nie byłam w Australii, że na pewno w styczniu będę podekscytowana na samą myśl. Później będzie tak samo z Indian Wells i Miami, podobnie jak z turniejami w Europie i dobrym jedzeniem w Rzymie czy Madrycie. Podróżowanie jest super, ale negatywna rzecz też się z tym wiąże. To jet lagi. Czasami mamy też mało czasu w jednym miejscu i to powoduje, że człowiek może czuć się przytłoczony. Taka jest specyfika tego sportu. Całe życie spędzamy na walizkach i to może być wymagające. Może w przyszłości zagramy jeden turniej mniej i będę mogła pobyć w domu o tydzień dłużej? To może zmienić perspektywę - mówi 22-latka.
Na początku roku Polka zaproponowała kibicom czytelnicze wyzwanie. Książki polecane przez kibiców, ale też samą Igę Świątek, można znaleźć choćby pod hasztagiem #IGAczyta w mediach społecznościowych.
Wszystkie książki, które lądują w tym wyzwaniu, uważam za ciekawe. Wybieram tam swoje ulubione książki. Teraz po US Open zrobiłam sobie przerwę od czytania. To nie jest tak, że jestem zakopana w książkach. Do "reading challenge" wybieram najciekawsze książki, żeby zachęcić ludzi. Może jak spodoba im się ta jedna, to wezmą do ręki kolejną? W ten sposób chciałabym zachęcać do czytania. Ja dzięki czytaniu czasami mogłam oderwać się i być w innym świecie. Czasami to najlepsza forma relaksu i odpoczynku. Jestem na tym skoncentrowana i jakby przeżywam to na swój sposób, ale mnie to nie męczy. Spędzam przyjemnie czas. Jeśli za długo nie czytam, to czuję, że mam za mało czasu w moim życiu. To dla mnie sygnał, że ten balans nie jest zachowany - opowiada nasza tenisistka.
Iga Świątek ma teraz przed sobą występy na turniejach w Azji. Zagra na turniejach w Tokio i Pekinie.