Piłkarze AS Monaco, z Kamilem Glikiem w składzie, po wyjazdowym zwycięstwie 3:2 nad Borussią Dortmund Łukasza Piszczka są bliżej awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Środowy mecz odbywał się jednak w cieniu wydarzeń, do jakich doszło w tym mieście dzień wcześniej.
Spotkanie miało się odbyć we wtorkowy wieczór, ale tego dnia miały miejsce w Dortmundzie dramatyczne wydarzenia. Po godz. 19 doszło do trzech wybuchów na drodze, którą autokar wiózł piłkarzy BVB na mecz z Monaco. Ranni zostali hiszpański obrońca Marc Bartra (przeszedł już operację złamanej ręki) oraz policjant jadący na motorze przed autobusem.
Mecz został przełożony na środę na godz. 18.45. Kibice Monaco, którzy pozostali w Niemczech, korzystali m.in. z gościnności fanów Borussii. Następnego dnia pod stadionem widać było sympatyków przyjezdnej drużyny niosących kartki z napisem "Danke Borussia".
Szkoleniowiec BVB Thomas Tuchel nie ukrywał w wywiadach, że nie jest zadowolony z konieczności grania już dzień po dramatycznych wydarzeniach. Wolelibyśmy mieć więcej czasu, żeby sobie z tym wszystkim poradzić - przyznał.
W dniu spotkania, oglądanego przez prawie 66 tysięcy widzów, czuć było szczególną atmosferę. Nie tylko z racji tego, że znacznie wzmocniono środki bezpieczeństwa (porządku w Dortmundzie strzegło 700 policjantów).
Piłkarze Borussii wybiegli na rozgrzewkę w koszulkach z podobizną Bartry i napisem w języku hiszpańskim - w tłumaczeniu "Dużo siły. Jesteśmy z Tobą". Z kolei szwajcarski bramkarz gospodarzy Roman Buerki trenował przed meczem w koszulce klubowej rannego w zamachu kolegi.
Każdy z piłkarzy BVB mógł sam zdecydować, czy chce zagrać w środę. Wystąpili, choć - jak pokazał przebieg spotkania - nie zaprezentowali się tego dnia najlepiej. Już w 17. minucie mogli przegrywać 0:1, ale brazylijski pomocnik Fabinho nie wykorzystał rzutu karnego.
Chwilę później było jednak 1:0 dla gości. Bramkę zdobył rewelacyjny w tym sezonie 18-letni Francuz Kylian Mbappe. Sędzia uznał gola, choć - jak pokazały telewizyjne powtórki - napastnik Monaco był na spalonym. Wątpliwości nie było już w 35. minucie. Wówczas goście podwyższyli na 2:0 po samobójczym trafieniu Svena Bendera.
Od początku drugiej połowy Borussia osiągnęła dużą przewagę. Gospodarze stwarzali sporo sytuacji, a jedną z nich wykorzystał Francuz Ousmane Dembele. Kiedy wydawało się, że kolejna bramka dla BVB jest kwestią czasu, wicemistrzowie Niemiec... stracili gola. Po zbyt lekkim podaniu Łukasza Piszczka piłkę przejął Mbappe, znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez kłopotów trafił do siatki.
Gospodarzom na pocieszenie pozostał gol na 2:3 (Japończyk Shinji Kagawa w 84. minucie), ale środowa porażka stawia ich w trudnej sytuacji przed zaplanowanym na 19 kwietnia rewanżem.
(az)